"Influencerka od brudu i brzydoty, feministka wyklęta, heretyczka, artystka, bezdzietnica, miłośniczka zwierząt i przyrody. Testuję wibratory" - tak przedstawia się na Instagramie Kaja (Kaya) Szulczewska. Do tej pory śledziło ją zaledwie kilkadziesiąt tysięcy osób. Liczby te mogą na dniach ulec zmianie, ponieważ dziewczyna właśnie doczekała się pięciu minut (raczej wątpliwej) sławy.
Szerokim echem odbija się właśnie instagramowa relacja z pogrzebu ojca Kai - artysty Bartka Szulczewskiego. Same zdjęcia urny nie zwróciłyby najpewniej niczyjej uwagi, gdyby nie fakt, że Kaya postanowiła przy okazji pochwalić się "ekologicznymi" rajstopami.
Wreszcie przydały się na coś rajstopy z częściowo recyklingowanego plastiku, które dostałam od (tu pada nazwa marki). #pogrzeb. Mam nadzieję, że nie porwę ich od razu i jeszcze się przysłużą - czytamy przy zdjęciu, które natychmiastowo podniosło ciśnienie części internautów.
Dalsze opisy z ceremonii były już znacznie mniej wylewne: Jadę pochować Tatę. Żegnam Tatę - pisała Kaya.
Pogrążona w żałobie Kaya najwyraźniej nie spodziewała się, że jej wpisy spotkają się z aż tak stanowczą reakcją. Nie widząc najwyraźniej nic niewłaściwego w swoim zachowaniu "influencerka od brudu i brzydoty" zamieściła na Instastory fragment dyskusji ze znajomą. Jasno wyraziła w niej swój stosunek do wszystkich, którym reklama rajstop przy grobie była nie w smak.
Prują się, bo oznaczyłam rajstopy. K*rwa, jestem frajerką, bo nawet nie dostałam kasy za tę "reklamę". Serio, teraz to trzeba zawsze napisać "nie dostałam pieniędzy", bo inaczej lewaki mają wk*rw.
Mimo wszystko bohaterka afery poczuła się chyba rozbawiona zaistniałą sytuacją. Szulczewska nie tylko obśmiewała trafiające na jej skrzynkę głosy krytyki, ale też zapowiedziała, że przy okazji pogrzebu kolejnej bliskiej osoby postara się zorganizować nieco bardziej opłacalną współpracę ze sponsorem.
Sfrajerzyłam się, przyznaję, mieć inbę o rzekome "zarabianie na ważnym dniu" w momencie kiedy tylko wydałam na ten dzień dużo kasy. Pogrzeb był drogi i oprawa i do tego nic nie zarobiłam. Szkoda, na następny pogrzeb będę pamiętać, żeby ogarnąć sobie jakieś płatne współprace i przynajmniej mieć inbę o coś realnego.
Najbardziej śmieszą mnie ludzie, którzy z jednej strony uważają, że pogrzeb to coś wyjątkowego i w ogóle nie powinno się pokazywać i to takie wyjątkowo ciężkie doświadczenie intymne, a z drugiej piszą mi niemiłe rzeczy, nie myśląc, że na przykład faktycznie miałam pogrzeb i może na jeden dzień można odpuścić dopie*dalanko. Taka podwójna moralność "lewicy kanapowej".
Przypomnijmy: "Ciałopozytywna" Anna Lewandowska z DOCZEPIONYM BRZUCHEM I PUPĄ tańczy do piosenki Beyonce
Chcąc zagrać na nosie "hejterom", Kaya uparcie kontynuowała zdawanie relacji z przebiegu tego dnia. Kolejne wpisy zaczęły brzmieć jak desperackie próby przemienienia nieciekawej sytuacji w kiepski żart.
Mam całkiem pokaźną kolekcję wibratorów i mogę ją dziś pokazać w dniu pogrzebu. Może nawet wyląduję na Pudelku - czytamy.
Chcielibyście to zobaczyć?