Klaudia Fekner jest influencerką związaną z tematyką beauty. Z obserwującymi dzieli się między innymi poleceniami kosmetyków czy pomysłami na makijaże. W czwartek na jej profilu na Instagramie pojawił się filmik odbiegający od jej kontentu. Kobieta postanowiła się podzielić nieprzyjemną sytuacją z "taksówkarzem", która ją ostatnio spotkała. Jak sama mówi, nagrywa to "ku przestrodze".
360 złotych i zamknięte drzwi "taksówki"
Klaudia Fekner opowiedziała, jak potrzebowała szybko dostać się z Dworca Centralnego na warszawski Mokotów. Na taksówkę zamawianą przez aplikację musiałaby czekać 15 minut, więc postanowiła skorzystać z usług kierowców czekających na pasażerów na parkingu.
Podszedł do mnie pan i zapytał, czy nie potrzebuję taksówki. Pierwsze co zrobiłam, to zapytałam, ile zapłacę za transport na Mokotów. Pan powiedział, że według taryfy [...] troszkę więcej niż na aplikacji - wyznała.
Po kursie okazało się, że za podróż musi zapłacić 360 złotych. Jak mówi, cennik znajdował się w takim miejscu, że będąc w środku, nie mogła go widzieć.
To jednak nie koniec. Influencerka wsiadając do samochodu, nie mogła sama zamknąć drzwi, a po zakończonym przejeździe kierowca musiał je za nią otworzyć, bo były przesuwne. Młoda kobieta czuła się zagrożona.
Wyobraźcie sobie sytuację, że jesteście dziewczyną w obcym mieście, z rosłym panem. I nie możecie same wyjść z taksówki, bo on musi wam otworzyć, a nie chce was wypuścić, dopóki mu nie zapłacicie - opowiadała dalej.
Po wystawieniu paragonu okazało się, że mimo oznaczenia pojazdu jako taksówka, kierowca świadczy usługi jako "przewóz osób".
Influencerka zdecydowała, że nie zostawi tak sprawy. Zgłosiła zajście na policję, ale usłyszała, że podobnych sytuacji jest tak dużo, że sprawa zostanie umorzona.
Po fakcie influencerka znalazła opinie o oszuście i okazało się, że jego działalność trwa od 2019 roku.
Byliście kiedyś w takiej sytuacji?
ZOBACZ: Julia Tychoniewicz narzeka na życie w Kanadzie. "W drodze do pracy naliczyłam ośmiu bezdomnych"