Meghan Markle, która zasłynęła drugoplanową rolą w serialu "Suits" i pierwszoplanową rolą żony buntowniczego już nie-księcia Harry'ego, stara kreować się na wielki autorytet. Amerykanka co jakiś czas bierze udział w projektach społecznych i charytatywnych, w których może wejść w rolę "mentorki". Ostatnio Markle została zaproszona do przemawiania na szczycie ONZ Girl Up poświęconym m.in. równouprawnieniu płci. W inicjatywie wzięły udział również Michelle Obama, Hillary Clinton oraz Priyanka Chopra Jones. Prelegentki poruszały kwestie niesprawiedliwość rasowej, a także zmian klimatu i zdrowia psychicznego.
Zobacz też: "Zwyczajni" Harry i Meghan Markle opuszczają biznesowe spotkanie w Beverly Hills (ZDJĘCIA)
Meghan starała się wypaść jak najlepiej w swoim przemówieniu transmitowanym online . Odziana w kobaltową suknię, żywo gestykulowała i cytowała Dalajlamę.
Współczucie jest radykalizmem naszych czasów - wyznała górnolotnie. Współczucie oznacza dostrzeganie bólu i cierpienia innych oraz świadomość, że naszym obowiązkiem jest pomóc mu ulżyć - mówiła Markle.
Eks-księżna apelowała też do kobiet, by "pokonały swój strach przed wyzwaniami". Będę wam kibicować, podobnie jak mój mąż i Archie, gdy będziecie maszerować i głosić wasze postulaty - stwierdziła.
Pod koniec przemówienia księżna zaapelowała do kobiet: "Ludzkość desperacko was potrzebuje!".
Trudno się z nią nie zgodzić. Myślicie jednak, że z wszystkich silnych, inspirujących i medialnych kobiet to akurat Meghan jest godna miana "mentorki"?