Natalia Siwiec bez wątpienia nie należy do osób, które mogłyby utożsamiać się z powiedzeniem "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". Celebrytka gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność, pakuje walizki i udaje się w zagraniczną podróż. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że od kilku tygodni wraz z partnerem i córką urzęduje w Tulum, skąd raczy fanów zdjęciami w bikini.
Wywczas w meksykańskim kurorcie nie obył się jednak bez kilku nieprzyjemnych sytuacji. Jakiś czas temu Natalka narzekała na niedogodności w apartamencie, a w czwartek nieoczekiwanie poinformowała fanów o odejściu ukochanego pupila. Śmierć pieska Gucia najbardziej wstrząsnęła jednak trzyletnią Mią.
Bardzo go kocham i bardzo tęsknię za nim - mogliśmy usłyszeć na jednym z udostępnionych przez 37-latkę nagrań.
Zobacz też: Córka Natalii Siwiec opłakuje pieska Gucia: "Bardzo za nim tęsknię. Chcę takiego, który NIE UMIERA"
Choć sama Siwiec nie odniosła się bezpośrednio do śmierci czworonoga, ograniczając się do wrzucenia do sieci filmików z zasmuconą pociechą, na facebookowym profilu Pudelka pojawiły się niepokojące komentarze sugerujące, jakoby Miss Euro 2012 miała niedostatecznie dbać o Gucia. Jedna z internautek opisała zdarzenie, którego była świadkiem.
Siwiec pieska miała na pokaz, a udawanie uczuć do pieska było żenującą zagrywką. Odkryłam to w momencie, gdy w podobnym czasie nasze pieski miały zabieg wstawienia stentu do tchawicy. Piesek miał zapadalność tchawicy najgorszego stopnia, czyli się dusił. Ona niestety zgłosiła się za późno - zaczyna kobieta. Za jakiś czas wysłannik (zgarbiony koleś) przyniósł pieska w kocyku, a doktor ledwo pieska uratował. Stałam obok i słyszałam, jak koleś podawał jej dane w recepcji, mówiąc, że to nie jego piesek, a on tylko miał go przynieść i zostawić. Chciał to zrobić na recepcji, ale kazano mu zejść na szpital. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że o psiaka nikt nie dbał ani przed zabiegiem, ani tym bardziej po. Po tak ważnym i bolesnym zabiegu pies nie dostawał leków, inhalacji itp., co udało mi się usłyszeć. Mówił, że był pod opieką jakichś starszych ludzi - relacjonuje internautka i ponownie uderza w słynącą z zamiłowania do podróżowania celebrytkę:
Oczywiście Siwiec wtedy balowała za granicą i w tyłku miała fatalny stan psiaka, myśląc, że to zabawka, której można wymienić baterie. Patrząc na fakt, że wiecznie była za granicą, byłam pewna, że umrze szybko i w mękach. Psiak cierpiał, a nikt do zaleceń się nie stosował. (...) Trzeba było o niego dbać, a ona tego nie robiła. Jest wielce prawdopodobne, że piesek się udusił - ocenia.
Pod obszernym wywodem internautki komentarz pokusiła się zostawić siostra celebrytki. Malwina Siwiec postanowiła zdementować relację "fanki" i stanąć w obronie Natalki.
Jeśli już podsłuchiwałaś i analizowałaś każde zdanie wypowiedziane przez ludzi w klinice, to mogłaś zrobić to bardziej rezolutnie. Gucio przez długi czas był na silnych lekach, dbała o niego systematycznie cała rodzina, która mieszkała z Natalią. Jego stan pogorszył się w przeciągu kilku dniu, trafił do kliniki, w której spędził kilka tygodni pod stałą kontrolą. Operacja nie powiodła się, żaden lekarz nie widział już szans na przeżycie. Odszedł kilkanaście dni po zabiegu. Było to kilka miesięcy temu. Trauma dla nas wszystkich. Lepiej się wstrzymać od ocen i własnych, błędnych interpretacji skoro nie jest się w stanie dobrze analizować - napisała ciężarna stylistka rzęs i zapewniła, że jej siostra zrobiła wszystko, co w jej mocy, by ratować czworonoga.
Na leczenie Gucia Natalia wydała tyle pieniędzy, że nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić w swojej mało empatycznej głowie - zwróciła się do internautki. I jeśli jesteś według samej siebie wszechwiedząca i lepiej doinformowana niż osoby, które były na miejscu przy piesku, to również dla spokoju ducha - Natalia nie zostawiła Gucia w chorobie (odszedł kilka miesięcy temu) - wyjaśniła.
Myślicie, że Malwinie udało się przekonać internautów?