Anna Lewandowska raczej nie może zaliczyć ostatnich miesięcy do szczególnie udanych. Najpierw fit-trenerka podpadła internautom nagraniem w "pogrubiającym kostiumie", przez co wylała się na nią fala krytyki, a później, zdaniem fanek, unikała jednoznacznej deklaracji dotyczącej poparcia (lub jego braku) dla Strajku Kobiet.
Ostatnie wydarzenia z pewnością naruszyły kryształowy dotąd wizerunek Anny Lewandowskiej. W końcu po wielu dniach wymownego milczenia trenerka opublikowała na swoim Instastories relację z protestu w Monachium, gdzie Niemki solidaryzowały się z Polkami po orzeczeniu Trybunału. Do zdjęć wymownie dołączyła serduszko.
Przypomnijmy: Anna Lewandowska pozuje z chorymi na zespół Downa. Internauci: "Jak to się ma do pani poparcia dla STRAJKU KOBIET?"
Choć "Lewa" próbowała się już bronić przed krytyką i twierdziła, że motywuje Polki do działania, więc przecież jest po ich stronie, to chyba nie wszystkich przekonała. Teraz żona Roberta pojawiła się z kolei na okładce magazynu Elle, gdzie okraszono jej zdjęcie z wyciągniętą dłonią dumnie brzmiącym podpisem "siła kobiet". Obok jej imienia i nazwiska, które oczywiście zapisano większymi literami, dało się zauważyć też Jane Birkin i Kamalę Harris.
Decyzja o umieszczeniu Ani na okładce pisma i firmowanie jej nazwiskiem "siły kobiet" nieszczególnie przypadło do gustu internautom. Pod postem zaroiło się od bardzo krytycznych komentarzy, których wydźwięk jest niezwykle jasny. Fanki niemal jednogłośnie twierdzą bowiem, że "Lewa" nie ma prawa posługiwać się tymi słowami i mając ogromną siłę przebicia w mediach nie zrobiła nic, aby je wspomóc w trudnych chwilach.
"Dlaczego na okładce w tak niestabilnych czasach umieszczana jest Lewandowska? Jest tyle "silnych kobiet", które mogłyby być autorytetem", "Z całym szacunkiem dla czasopisma, jednak niejeden facet wspiera kobiety lepiej niż pani Ania", "Tyle jest kobiet, które w obecnych czasach walczą o prawa, są liderkami i inspiracją. Jakie pojęcie o życiu przeciętnej Polki w obecnych czasach ma Lewandowska?" - czytamy pod postem.
Nie zabrakło też głosów, że Ania jest zbyt uprzywilejowana, aby można tu było mówić o "sile kobiet".
"W kontekście Strajku Kobiet osoba, która nie zajęła stanowiska, a Wy dajecie hasło "siła kobiet"... Nie, nie inspirują nas bogate, uprzywilejowane "superwomen", a dziewczyny takie, jak my", "Nic tak nie mówi o "sile kobiet" jak żona piłkarza, która podczas protestów mówiła, żeby się nie kłócić" - piszą.
Na razie Ania nie odniosła się jeszcze do krytycznych głosów pod postem magazynu, jednak zostawiła po sobie "ślad" w postaci emoji. Myślicie, że jeszcze zabierze głos?