Irena Kamińska-Radomska, znana w świecie mediów po prostu jako mentorka Irena, słynie z gorliwego hołdowania zasadom savoir-vivre'u. Wcześniej była kojarzona z formatem "Projekt Lady", dziś coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność w internecie, gdzie udziela światu rad dotyczących m.in. stosownego ubioru na wesele czy tego, jak konsumować banana.
Irena Kamińska-Radomska, jakiej nie znacie. Nie uwierzycie, czym się kiedyś zajmowała
Złote rady mentorki Ireny przyniosły jej rozpoznawalność i pomogły na dobre zapisać się w świadomości internautów. Dziś uchodzi za ekspertkę w swojej dziedzinie, jednak każdy przecież jakoś zaczynał, a nauczanie zasad savoir-vivre'u wcale nie było pierwszym zajęciem, którego podjęła się zawodowo.
Rąbka tajemnicy na temat własnej przeszłości uchyliła w wywiadzie z Wiktorem Krajewskim dla "Wprostu". W trakcie rozmowy z ekspertką padło pytanie o to, czym zajmowała się wcześniej i ta wiedza może być dla wielu zaskoczeniem. Irenka wyznała, że pierwszą pracę podjęła jeszcze jako dziecko, a kolejne nie miały nic wspólnego ani z telewizją, ani z wiedzą na temat protokołu.
Wcześniej? Myłam tramwaje w zajezdni tramwajowej - przyznała wprost. Myłam również okna w ZUS–ie. Trochę tych okien do mycia było, ale i tak było to lepsze niż sprzątanie tramwajów. Przeszłam swoje. A do pierwszej pracy, którą wykonywałam, poszłam jako małe dziecko. Nocą, w fabryce naklejałam etykiety na słoiki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przy okazji dowiadujemy się, że było to podyktowane trudną sytuacją życiową jej rodziny. Dopiero gdy dorosła, zaczęła iść własną drogą, która najpierw zaprowadziła ją do szkolnej klasy.
Wymusiły to na mnie okoliczności życia, gdyż mój ojciec zginął bardzo młodo, a matka została sama z naszą trójką. Nie przelewało się u nas, więc brałam się, za co tylko mogłam. Później dopiero, gdy skończyłam studia, poszłam do państwowej szkoły podstawowej, gdzie uczyłam dwa lata. Niby był to krótki czas, ale udało mi się z dzieciakami stworzyć silne więzi. Byłam nawet wychowawczynią klasy.
Jak przyznała, lekcje godziny wychowawczej przeznaczała właśnie na naukę savoir-vivre'u, co ponoć bardzo przypadło do gustu jej uczniom.
Postanowiłam wykorzystać godzinę wychowawczą, która była mi dana jako pedagogowi w szkole, do cna. Miałam podręcznik do savoir-vivre'u, sama przy okazji się z niego uczyłam. Dzieciaki uwielbiały te lekcje. Podobnie było z tematem dress code'u. Już wtedy uczyłam ich minimalizmu: "less is more". Coco Chanel też powtarzała, żeby przed wyjściem z domu spojrzeć w lustro i zdjąć z siebie przynajmniej jedną ozdobę - wspomina.
Spodziewalibyście się?