Coraz więcej znanych osób posiadających już co najmniej skromny dorobek artystyczny rozprawia na temat świadczeń emerytalnych. Przeważnie są to wypowiedzi niepozbawione żalu i pretensji o niegodne traktowanie przedstawicieli świata kultury. Rozpiętość kwot jest naprawdę spora, jednak okazuje się, że nawet będąc od wielu lat na świeczniku, a nie będąc zatrudnionym na podstawie umowy o pracę, w czasie jesieni życia można cieszyć się niemałą sumką zasilającą co miesiąc konto.
Wydawać by się mogło, że Irena Santor, która zaczęła swoją karierę w 1951 r. (!), będzie mogła pochwalić się pokaźną emeryturą. Tymczasem nawet 70 lat owocnej działalności estradowej nie stanowi gwarancji wysokich przelewów z ZUS.
Irena Santor otrzymuje niezbyt wysoką emeryturę
Zapewne niewiele osób pamięta, że była wokalistka zespołu Mazowsze planowała definitywnie pożegnać się z estradą już w 1991 r. Ostatecznie przedłużyła jeszcze karierę o... 30 lat. Pomimo rezygnacji z występów scenicznych, wciąż gościnnie pojawia się w programach rozrywkowych.
Co prawda Irena Santor nie może liczyć na wysokie świadczenie emerytalne, jednak osoby z jej najbliższego otoczenia podkreślają, że artystka wiedzie stosunkowo skromne życie. Dzięki swej zaradności i oszczędności może pozwolić sobie na duży komfort finansowy.
Pani Irena nie ma wysokiej emerytury. Na rękę 2600 zł, nie licząc 13 i 14. Ale nie narzeka. Przez lata dużo pracowała. Nawet będąc już na emeryturze wciąż koncertowała. Miała stałe stawki - 10 tysięcy za koncert. A potrafiła ich zagrać kilkanaście w miesiącu. Wszystko, co zarobiła, odkładała. Teraz zdrowie już jej tak nie dopisuje. Ale pani Irena ma te pieniądze i nie musi pracować ponad siły. (...) Oszczędzała i teraz ma z czego godnie żyć, mimo niewielkiej emerytury w stosunku do dzisiejszych cen - wyjawiła na łamach portalu Świat Gwiazd osoba, która dobrze zna Irenę Santor.