Jacek Dehnel znany jest nie tylko za sprawą swoich dzieł literackich i malarskich, ale i tego, że chętnie zabiera publicznie głos w ważnych społeczno-politycznych sprawach. Pisarz i malarz nie ukrywa, że działania obecnych rządzących są dla niego rozczarowujące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jacek Dehnel będzie kandydował do Sejmu? Pisarz zabrał głos
W czwartek "Gazeta Wyborcza" nieoczekiwanie poinformowała, że Jacek Dehnel ma kandydować do Sejmu z warszawskich list Nowej Lewicy. Wieść była sporym zaskoczeniem z racji tego, że autor od trzech lat mieszka w Berlinie. W rozmowie z serwisem Onet Kultura mężczyzna odniósł się do tych rewelacji, zaprzeczając ich prawdziwości.
Nic takiego nie potwierdzam. Proszę zadzwonić do "Wyborczej", bo ja nic na ten temat nie wiem. Nigdzie takiej wiadomości nie publikowałem. Takie decyzje nie zostały podjęte - wyjaśnił wyraźnie zaskoczony.
Jacek Dehnel mieszka z mężem w Berlinie. Kim jest wybranek jego serca?
Przypominamy, że od 2020 roku pisarz na stałe mieszka za zachodnią granicą. Do Niemiec przeprowadził się z mężem, Piotrem Tarczyńskim. W 2018 roku, po 15 (!) latach związku, panowie wzięli ślub. "Tak" powiedzieli sobie w Londynie.
Tarczyński jest tłumaczem literatury anglojęzycznej. Oprócz tego razem z Dehnelem tworzą cykl powieści kryminalnych pod wspólnym pseudonimem "Maryla Szymiczkowa".
Pisarz otwarcie mówi o tym, że zamieszkać na obczyźnie zdecydowali się ze względu na to, co dzieje się w naszym kraju.
Stwierdziliśmy po prostu, że Polska nie jest miejscem bezpiecznym dla osób LGBT. (...) Nie widzę potrzeby, żeby czekać, aż ktoś mi złamie rękę czy nos albo dźgnie mnie nożem i dopiero potem uznać, że jest niebezpiecznie. Wolę być mądry przed szkodą. Poza tym w Polsce nie ma tak dużo wyoutowanych osób publicznych, co też zwiększa poziom zagrożenia. Nie jestem wprawdzie aż tak rozpoznawalny jak aktorzy serialowi, ale trochę jednak tak - ubolewał w rozmowie z portalem dw.com w 2021 roku Jacek, dodając, że w Niemczech dotychczas spotkała ich jedna nieprzyjemna sytuacja. Jak zdradził, ze strony... rodaków.
Tutaj przez ponad rok zdarzyło się nam to raz. I byli to polscy robotnicy z budowy, na nasz widok jeden powiedział do kolegi: "Patrz, pedały". Nawet nie konfrontacyjnie, bo raczej nie wiedzieli, że mówimy po polsku. Ale jednak się zdarzyło.
W Berlinie Jacek i Piotr mogą prowadzić znacznie bardziej swobodne życie niż w Warszawie.
W Polsce osoby LGBT zasadniczo nie okazują sobie publicznie czułości. A przecież to jest zupełnie normalna potrzeba fizjologiczna, kulturowa, to coś, do czego jesteśmy wszyscy socjalizowani jako osoby domyślnie heteroseksualne. Ale każda osoba, która nie jest hetero, bardzo szybko się przekonuje, że ta niewinna czynność może dla niej stanowić zagrożenie. Nie oznacza to, że nikt tego nie robi, bo zauważam zmianę na lepsze, ale nawet my, którzy czasem sobie okazujemy czułość publicznie, wiemy, że nie jest to neutralne. Kiedy to robimy, mamy poczucie, że musimy mieć oczy dookoła głowy - dzielił się swoimi spostrzeżeniami 43-latek.