Już niebawem w życiu Jacka Kurskiego i jego małżonki Joanny wydarzy się nie lada rewolucja. Na początku roku wyszło na jaw, że prezes Telewizji Polskiej powita wraz z ukochaną na świecie córkę, której na imię będzie Anna, po jego zmarłej mamie (z taką inicjatywą wyszła ponoć Joanna).
Teraz dygnitarz Prawa i Sprawiedliwości odlicza godziny do porodu ukochanej, który zaplanowany jest na czwartek. Ze względu na panujące okoliczności w postaci pandemii, a także na fakt, że przyszła mama Anny ma 47 lat, Joanna przebywa obecnie w szpitalu - dla jej bezpieczeństwa lekarze zdecydowali się zatrzymać ją na obserwacji. Jako że od zdrowia domowników może zależeć to, czy dziecko szybko wróci do domu, Kurski wraz z rodziną na bieżąco robią sobie testy na COVID.
Akcja porodowa jeszcze się nie zaczęła, ale lekarze postanowili zatrzymać Asię na obserwacji. Powód jest dość poważny - cukrzyca ciążowa - powiedział Pomponikowi informator. Jest spokojna, bo wie, że ma dobrą opiekę i badania robione na bieżąco. Przez całą ciążę dbała też o dietę, która przy cukrzycy jest bardzo ważna. Nawet do szpitala przywożone są dla niej specjalne posiłki. Nie jest jedyną matką, która musi się tak odżywiać na oddziale.
Wiadomo też już, że mimo żarliwych chęci (i wpływów) Kurskiego, z uwagi na procedury sanitarne wprowadzone przez pandemię koronawirusa nie będzie on mógł być obecny przy porodzie 47-latki. Z informacji portalu wynika jednak, że pomysłowy prezes znalazł metodę, aby na własne oczy zobaczyć, jak jego czwarte dziecko (a pierwsze z małżeństwa z Joanną) przychodzi na świat.
Aśka i Jacek znaleźli sposób na to, by mimo wszystko być blisko w tym ważnym momencie - mówi osoba blisko związana z rodziną prezesa TVP. Podczas COVID w szpitalach modne stały się transmisje narodzin online i oni też chcą z tego skorzystać. Tata przywita małą Anię na ekranie komputera albo smartfona. Sprzęt jest już przygotowany i odpowiednio przetestowany.
Dobry pomysł?