Z roku na rok stajemy się świadkami narodzin kolejnych talentów, które wkraczają z impetem do świata show-biznesu. W przypadku części z nich duże znaczenie odgrywa nazwisko wyrobione przez ich rodziców posiadających olbrzymie doświadczenie w branży artystycznej. Helena Englert, Antoni Królikowski, Maja Oświecińska, czy debiutujący niedawno w telewizji śniadaniowej Teodor Gonera, z jednej strony mają zdecydowanie krótszą drogę do osiągnięcia wielkiej sławy, z drugiej zaś muszą udowodnić, że poza koneksjami rodzinnymi mogą poszczycić się umiejętnościami aktorskimi.
Z podobnymi dylematami mierzy się Jakub Józefowicz, od lat konsekwentnie starający się odciąć od wizerunku syna znanego ojca. 31-latek zdobył największą popularność dzięki udziałowi w najchętniej oglądanym polskim serialu, "M jak miłość", gdzie jeszcze do niedawna wcielał się w rolę Łukasza, syna Marty Mostowiak. Rola ta otworzyła mu drzwi do dalszej kariery aktorskiej, którą zamierza z powodzeniem kontynuować.
Janusz Józefowicz zaszczepił w synu miłość do sztuki
Zanim Jakub Józefowicz stał się rozpoznawalnym aktorem, jego droga była pełna wyzwań. Na drugim roku studiów reżyserskich w Warszawskiej Szkole Filmowej zrozumiał, że do uprawiania zawodu nie jest mu potrzebny dyplom. Poświęcił się pisaniu scenariuszy, kręceniu i montażu filmów krótkometrażowych oraz grze na instrumentach. Najbardziej kłopotliwe dla niego było jednak wciąż wypominane mu znane nazwisko.
Kiedyś miałem z tym problem. Zastanawiałem się, dlaczego nie mogę być po prostu Kubą Józefowiczem, tylko za każdym razem musi być podkreślone, kto jest moim ojcem - wyznał w rozmowie z serwisem Plejada.
To właśnie dzięki Januszowi Józefowiczowi złapał bakcyla do występów na żywo przed publicznością. Już jako mały ojciec zaglądał za kulisy Teatru Studio Buffo, mogąc osobiście podziwiać największe gwiazdy musicalu przełomu wieków. Dziś sam jest członkiem ekipy aktorskiej, występując w obsadzie legendarnego "Metra". Ponadto można go zobaczyć na deskach Teatru Kamienica w komedii "Teściowe wiecznie żywe".
Jakub Józefowicz w czasach uczęszczania do szkoły podstawowej przeżył rozstanie rodziców. Pomimo wyprowadzki ojca z domu, Janusz dokładał wszelkich starań, by utrzymać z synem jak najlepszy kontakt. Chciał w ten sposób naprawić swój błąd, którego nie ustrzegł się w przypadku najstarszej córki. Podczas kiedy pierwsza żona Józefowicza poświęcała całą uwagę opiece nad Kamilą, on był pochłonięty przygotowaniami do dzieła swojego życia, musicalu "Metro".
Choć tata miał mnóstwo pracy i mieszkał kawałek od nas, zawsze znalazł czas, aby przyjechać i poczytać mi do snu. Spędzaliśmy razem wiele czasu, zarówno za kulisami teatru, jak i podczas wspólnych wakacji czy świąt. Czasami miały miejsce niekonwencjonalne sytuacje. Pamiętam, jak na małej chorwackiej wyspie mieszkaliśmy w domku, w którym nie było prądu. Ładowaliśmy laptopa za pomocą agregatu, aby móc obejrzeć w nocy "Latający cyrk Monty Pythona", całe 45 odcinków, tylko przy świetle gwiazd - wspominał Jakub w wywiadzie dla "Party", podkreślając, że tamte chwile pozostaną w jego pamięci na zawsze.
Jakub Józefowicz nie odcina się od korzeni, a wręcz podkreśla swą świetną relację z ojcem. Już niebawem z pewnością jeszcze bardziej umocnią więzi, dzięki pojawieniu się na świecie nowego członka rodziny. 31-latek wiosną zostanie po raz pierwszy ojcem.
ZOBACZ TEŻ: Janusz Józefowicz zostanie DZIADKIEM!