W lipcu tego roku minie 13 lat od kiedy bez śladu przepadła Iwona Wieczorek, która po raz ostatni była widziana w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. To właśnie wtedy 19-letnia gdańszczanka postanowiła udać się na imprezę do jednego z sopockich klubów, a w drodze powrotnej do domu ślad po niej zaginął. W ostatnich tygodniach śledztwo, do którego zaangażowano tym razem krakowskie Archiwum X, znów nabrało tempa. Przeszukiwano m.in. teren dawnej Zatoki Sztuki, odnaleziono i przesłuchano "Pana Ręcznika", a także postawiono zarzuty mataczenia w śledztwie Pawłowi P. i jego wybrance Joannie.
Na razie wwciąż nie można mówić o żadnym przełomie w śledztwie, ale opinia publiczna na nowo zaciekawiła się tajemniczą sprawą. Do głosu dochodzą osoby, które miały okazję pracować przy poszukiwaniach, a ich wspomnienia i przedstawiane teorie po latach znów wzbudzają sporo zainteresowania, nie rzadko rzucając nowe spojrzenie na sprawę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jako jeden z kluczowych momentów w historii zaginięcia Iwony Wieczorek wymienia się jej kłótnię ze znajomymi, do której miało dojść w sopockim Dream Clubie. To właśnie po tej sprzeczce nastolatka opuściła lokal, a ślad po niej zaginął. O zdarzeniu z imprezy opowiadał w programie "Interwencja" Paweł P. - znajomy Iwony, który w grudniu ubiegłego roku został zatrzymany przez policję, a następnie postawiono mu zarzuty m.in. o utrudnianie śledztwa. Mężczyzna przekonywał na antenie Polsatu, że Iwona zwyzywała koleżankę "bez powodu" i nie stało się "nic szczególnego". W obliczu ostatnich wydarzeń trudno stwierdzić, czy jego słowa były prawdziwe.
Swego czasu w sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek zaangażowany był też polski detektyw-celebryta Krzysztof Rutkowski. Choć niedawno został skrytykowany przez Mikołaja Podolskiego, jedno z jego ustaleń może mieć spore znaczenie. Mało kto pamięta, że Rutkowski pojawił się w programie "Listy gończe" na antenie TVP Info, gdzie również opowiadał o kłótni, do której miało dojść w Dream Clubie. Ustalona przez niego wersja wydarzeń wydawała się znacznie poważniejsza od tej, którą przedstawił Paweł P. Co więcej, według portalu natemat.pl "jego ustalenia pokrywają się z wersjami, jakie przyjmowali śledczy z policji i prokuratury".
Ja nie chcę z tym, a chcę z tym. Ten, który smalił cholewki do Iwony, nie był przez nią akceptowany. Ten, który nie był nią zainteresowany, a zainteresowany był inną dziewczyną, był... zainteresowany Iwoną. I tak dziewczyny się między sobą poróżniły. Doszło do konfliktu, Iwona trzasnęła drzwiami i wyszła - opowiadał Rutkowski.