Dwadzieścia lat temu Jennifer Aniston zagrała rozczarowaną życiem i małżeństwem Justine, która nawiązuje romans z młodszym od siebie kolegą z pracy. W tej roli wystąpił Jake Gyllenhaal. 40-letni dziś aktor nieoczekiwanie otworzył się na temat scen miłosnych z gwiazdą "Przyjaciół".
Jake Gyllenhaal był gościem "The Howard Stern Show". Podczas wizyty w radiu hollywoodzki aktor tłumaczył, że stara się podchodzić technicznie do scen miłosnych, które przeważnie stanowią jedynie "dobrze odegraną choreografię".
W większości przypadków jest to dziwnie mechaniczne. Poza tym to taniec… Układasz choreografię do kamery - twierdzi Gyllenhaal.
Czytaj też: Jake Gyllenhaal wspomina, jak Heath Ledger nie chciał żartować z homoseksualistów na Oscarach - Pudelek
W przypadku scen łóżkowych z Jennifer Aniston było jednak zupełnie inaczej. Gyllenhaal był wtedy jeszcze nikomu nieznanym początkującym aktorem, a Aniston uwielbianą przez fanów gwiazdą i żoną Brada Pita.
To była tortura… Ale zarazem nie była tortura. To było jak połączenie obu - powiedział o chwilach, gdy wspólnie kręcili "Życiowe rozterki".
Gołym okiem widać było, że młodszy partner był totalnie zauroczony Aniston. By uniknąć niezręczności bardziej doświadczona gwiazda "Przyjaciół" zaproponowała podobno dyskretne rozdzielenie poduszką.
Jennifer była bardzo uprzejma, że zasugerowała to, zanim w ogóle zaczęliśmy - wspomina po latach Gyllenhaal.
Myślicie, że Jennifer podziękuje mu za te zwierzenia?
A jeśli chcecie się dowiedzieć na przykład tego, dlaczego niektóre gwiazdy nie chcą z nami rozmawiać, zapraszamy do odsłuchania nowego odcinka Pudelek Podcast!