Jakub Żulczyk, autor m.in. Ślepnąc od świateł i Wzgórza psów, nigdy nie uchodził za osobę specjalnie przebierającą w słowach. Pewien swojej pozycji mistrz pióra nie powstrzymał się ani przed nazwaniem twórczości Blanki Lipińskiej "szkodliwą", ani przed określeniem Stanisława Michalkiewicza mianem "najwstrętniejszego człowieka". Kiedy więc w zeszłą środę Żulczyk zorganizował na swoim facebookowym profilu "live" z fanami, wiadome było, że ponownie komuś się oberwie.
Zobacz: Jakub Żulczyk ciepło o ekranizacji "365 dni": "Szkodliwe kino i nienawistna fantazja o gwałcie"
Na pierwszy ogień poszła partia rządząca, która wbrew zdrowemu rozsądkowi walczy o zorganizowanie wyborów prezydenckich na początku maja. Zapytany o to, na kogo głosować, pisarz miał tylko jedną radę.
Ja uważam, że trzeba zbojkotować te wybory. Podrzeć tę kartę, nas*ać do koperty, napluć, zrzygać się i po prostu im odesłać z wąglikiem i koronawirusem. To trzeba zrobić i tyle, a nie zastanawiać się, na kogo głosować. Oni są wszyscy siebie warci. Sorry, już trochę zamieniam się w Zbigniewa Stonogę, ale tak jest - stwierdził wyraźnie wzburzony artysta.
Następnie rozmowa zboczyła na tematy okołomuzyczne, a dokładniej polski rap. Żulczyk nie ukrywał, że nie uznaje się za konesera polskiej odnogi tego nurtu, ponieważ "nikt nie jest w stanie go zaciekawić na dłużej".
W pewnym momencie na streamie padło pytanie o "aktorów zajmujących się rapem". Internauta ewidentnie pił do znanego z filmów Patryka Vegi Sebastiana Fabijańskiego, który od jakiegoś czasu uzurpuje sobie prawo do decydowania o tym, co jest "prawdziwym rapem".
Trochę samo się to wyklucza wzajemnie, rapujący aktor. Rap w pewien sposób to jest odwrotność aktorstwa - skwitował krótko Żulczyk, dając tym samym jasno do zrozumienia, co sądzi o karierowych zakusach partnera Maffashion.
Myślicie, że zabolało?