Jakub Żulczyk, który jest autorem takich powieści, jak Ślepnąc od świateł czy Wzgórza psów, dał się poznać jako osoba, która nie boi się mówić tego, co myśli. Pisarz w ostatnim czasie nie tylko skrytykował raperskie aspiracje Sebastiana Fabijańskiego i nie pozostawił suchej nitki na "dziele" Blanki Lipińskiej, ale i przy każdej możliwej okazji otwarcie mówi o swojej niechęci do rządzących.
Na swoim instagramowym profilu Żulczyk regularnie komentuje to, co dzieje się w kraju. W ostatnich dniach pisarz nie omieszkał także poddać w wątpliwość zasadność obostrzeń mających ograniczyć epidemię oraz zaangażować się w trwający od tygodnia Strajk Kobiet.
W ostatnich dniach 37-latek nie tylko regularnie publikował wpisy, mające na celu wyrażenie poparcia dla działań manifestantów, ale i aktywnie uczestniczył w protestach. Niestety, jak poinformował w czwartek, w najbliższym czasie nie będzie w stanie chodzić z transparentem.
Drodzy, mam Covida, co jest o tyle przykre, że nie mogę być jutro na proteście - ubolewa pisarz, zdradzając, że zmaga się z koronawirusem oraz zapewnia, że nie "złapał" go podczas strajkowania:
Czuję się w miarę ok, jak przy lekkiej grypie, ale wiem, że mam tutaj farta. Nie zaraziłem się na protestach, jestem tego pewien (bo wiem, w jakich okolicznościach się zaraziłem), ale obalcie jutro ten rząd w maseczce na nosie i ustach, proszę - apeluje do wybierających się na piątkowy strajk.
Polska to nasz kraj, nie Kaczyńskiego, Jędraszewskiego, Bosaka, i tego je*anego przygłupa z Pruszkowa, co handluje cegłówkami, a którego nazwiska nawet nie chce mi się sprawdzać - kontynuuje i dodaje wymownie na zakończenie:
Stay safe. Je*ać kler i je*ać PiS.
Skutecznie dodał protestującym energii do działania?