Kate Middleton i książę William kontynuują tygodniową trasę po krajach Morza Karaibskiego, która ma związek z platynowym jubileuszem panowania królowej Elżbiety. Choć Pałac zapewne zakładał, że wizyta pary przebiegnie bez większych problemów, to niestety musieli się mocno rozczarować już na starcie. Na kilka godzin przed wylotem do Belize Cambridge'owie musieli bowiem zmienić plany.
Jak donosiły media, Kate Middleton i książę William musieli anulować wizytę w leżącej w Belize wsi Indian Creek, a wszystko z powodu lokalnych protestów. Mieszkańcy nie tylko nie chcieli gościć u siebie Cambridge'ów, ale jeszcze twierdzili, że byłby to dla nich "policzek". Na transparentach przewijały się takie hasła jak "Wynocha z naszej ziemi", co miało związek z konfliktem Belizeńczyków z fundacją royalsów. Ta bowiem zajmuje ich ziemie, nazywając je "własnością prywatną", co protestujący określali jako "współczesny kolonializm".
Przypomnijmy: Mieszkańcy Belize NIE CHCĄ u siebie Kate i Williama. Pałac musiał ANULOWAĆ wizytę pary. "WYNOCHA Z NASZEJ ZIEMI!"
Ostatecznie Kate i William zrobili to, co do nich należało w innej części kraju i pospiesznie udali się na kolejną wizytę. Wygląda jednak na to, że to nie koniec ich problemów. Tym razem para zawitała w Jamajce i tu także mieszkańcy nie są szczególnie gościnni w stosunku do royalsów. Co prawda tym razem obyło się bez zmian w trasie, ale niesmak pewnie i tak pozostanie.
Jak donosi "The Independent", Advocates Network Jamaica, czyli koalicja lokalnych polityków, biznesmenów, lekarzy i muzyków, wystosowała do pary list otwarty, w którym opowiada się za całkowitym odcięciem od rządów królowej Elżbiety, domagając się tym samym przekształcenia kraju z monarchii konstytucyjnej w republikę. Wspomniana grupa żąda też od royalsów reparacji za szkody powstałe w wyniku kolonializmu i oficjalnych przeprosin ze strony samej królowej.
Nie widzimy powodu, aby celebrować 70-lecie rządów twojej babci, która, wraz z jej poprzednikami, przyczyniła się do największego pogwałcenia praw człowieka w historii ludzkości - cytują słowa wspomnianej koalicji skierowane do Williama.
Lokalni politycy zarzucają przy tym rodzinie królewskiej opieszałość w obowiązku wzięcia odpowiedzialności za krzywdę tysięcy ludzi, a samym Kate i Williamowi wyraźnie dają do zrozumienia, że nie są mile widziani w ich kraju. Przed lądowaniem samolotu pary w Kingston odbyły się też protesty, jednak nie dopuszczono oczywiście do konfrontacji zbulwersowanych mieszkańców z royalsami.
Hasłem przewodnim było "seh yuh sorry", co jest lokalną frazą nawiązującą do prób zobowiązania Brytyjczyków do przeprosin za popełniane przed laty zbrodnie. Co więcej, część Jamajczyków ma też podobno żal do rodziny królewskiej za to, jak ci traktowali Meghan Markle. Prawnik Bert Samuels w rozmowie z "Newsweekiem" stwierdził nawet wprost, że rzekome komentarze na temat ewentualnego koloru skóry dziecka Sussexów odbiły się tu szerokim echem.
Jamajczycy są głęboko urażeni tym, jak potraktowano ciemnoskórą kobietę w ich rodzinie. William powinien zabrać w tej sprawie głos i przyjechać tu z przeprosinami - nie tylko za niewolnictwo, ale też za to, jak traktuje się osoby czarnoskóre, które muszą potem uciekać z mężem z Pałacu. To poważna sprawa i bardzo świeża rana - mówił.
W czwartek Kate i William mają opuścić Jamajkę i udać się na wyspy Bahama. Myślicie, że tam też czeka ich niemiłe zaskoczenie?