Podczas panującej pandemii koronawirusa można przeprowadzić test nie tylko na obecność tego drobnoustroju, ale też głupoty. Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego od zastosowania się do rządowych zaleceń, ale ludzie potrafią zaskoczyć. Prym w opowiadaniu bzdur wiodą oczywiście celebryci, którzy z medycyną nie mają nic wspólnego, ale z jakiegoś powodu postanowili postawić się w roli ekspertów.
Grupą zawodową, która jest najbardziej wokalna w przeżywaniu swojego nieszczęścia, są artyści. Czują się oni szczególnie poszkodowani przez załamanie gospodarki, zapominając chyba o pozostałych członkach społeczeństwa, którzy przeżywają kryzys równie dotkliwie.
Przypomnijmy: Skiba ostro do znajomych z branży: "Jęczą jak STARE BABY U LEKARZA, że odwołano im koncerty czy spektakle"
Inne podejście do sprawy od reszty Europy ma Wielka Brytania, której rząd jako jeden z ostatnich nakazał obywatelom unikać miejsc publicznych i dużych zbiorowisk. Podczas gdy Polska od kilku dni ma zamknięte granice, Brytyjczycy dopiero we wtorek wystosowali apel o niewychodzenie z domu...
Na nieszczęście koncert Jamesa Arthura załapał się jeszcze na moment przed odwołaniem wszystkich imprez masowych, bowiem odbył się w poniedziałek w Leeds. Nawet wcześniej, pomimo braku oficjalnych zakazów organizowania tego typu wydarzeń, można było liczyć na zdrowy rozsądek wielu gwiazd, które odwoływały swoje wystąpienia.
U Arthura go zabrakło, ale znalazł sposób, by pocieszyć fanów tworzących pod sceną siedlisko bakterii i drobnoustrojów. Gwiazdor nakłonił ich do wspólnego "pi*erdolenia koronawirusa". Hasło to wykrzykiwał ze sceny ku uciesze lekkomyślnych zgromadzonych. Wśród nich zalazł się pan Mateusz, który nie bacząc na zagrożenie, poszedł posłuchać swojego idola.
Skomentował koronawirusa i pokazał swoją postawą, że ten temat w ogóle go nie dotyka. Krzyknął hasło: "Pi*rdolić koronawirusa", po czym nakłonił publiczność do tego samego. Cała hala była zapełniona, ale nikt nie miał ze sobą masek i nigdzie nie było płynów do dezynfekcji rąk z wyjątkiem mydła w toaletach - donosi fan w rozmowie z Pudelkiem.
Mateusz wyjaśnia też, co robił pośród kilkunastu tysięcy innych obłąkańców, którzy wzięli udział w imprezie masowej podczas pandemii.
Pomimo wielu rad ze strony moich bliskich, nikogo nie posłuchałem i poszedłem na koncert z nadzieją, że nic mi się nie stanie. Miałem chwilę zwątpienia, ale ostatecznie nie żałuję, bo bawiłem się świetnie - oznajmia nonszalancko fan. Gdyby dopadł mnie koronawirus, to na pewno się nie poddam i będę walczyć.
No coż, pozostaje trzymać kciuki i życzyć znalezienia sposobu na dobrą zabawę w czterech ścianach.
Wy zachowujecie zasady bezpieczeństwa, czy też "pi*rdolicie koronawirusa"?