Od kilku dni Titanic, a właściwie jego wrak, znów jest na nagłówkach. To dlatego, że w niedzielę zaginęła łódź podwodna Titan z miliarderami, którzy chcieli z bliska zobaczyć szczątki słynnego transatlantyku.
Media na całym świecie śledzą akcję poszukiwawczą łodzi z turystami. Niestety, czas nie jest sprzymierzeńcem uwięzionych ludzi. Tlenu na pokładzie może zabraknąć już niebawem. Powodem zaginięcia łodzi miał być jej zły stan techniczny. James Cameron już dawno ostrzegał jednak śmiałków (i bogaczy) przed niebezpieczeństwem, z jakim wiąże się eksplorowanie Titanica.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
James Cameron tak wspominał wyprawy do Titanica
Nie wszyscy wiedzą pewnie, że zatonięcie Titanica nie było największą katastrofą w historii ruchu morskiego. Tragedia sprzed ponad 100 lat zawdzięcza swoją "popularność" między innymi Cameronowi, który zrealizował kultowy już film o miłości na statku.
W trakcie przygotowań do produkcji reżyser wielokrotnie schodził pod wodę, żeby na własne oczy zobaczyć wrak Titanica na dnie Oceanu Atlantyckiego. Nie ukrywa, że było to dla niego wielkie przeżycie. Wspominał o tym między innymi w 2012 r., udzielając wywiadu magazynowi "Mirror".
Zanurzasz się do jednego z najbardziej bezlitosnych miejsc na ziemi. To nie jest tak, że wezwiesz SOS i ktoś po ciebie przyjdzie - mówił.
Słowa Camerona sprzed ponad 10 lat są przypominane przez prasę w kontekście tegorocznej feralnej wyprawy do wraku statku. O tym, jak bardzo emocjonujące może być nurkowanie w oceanie, przekonał się też 60-letni podróżnik z Niemiec. Arthur Loibl opowiedział na łamach magazynu "Bild", że miał "niesamowite szczęście", że przeżył, a łódź od tego samego operatora co ta, która zaginęła, miała awarię.