James Van Der Beek miał 21 lat, kiedy usłyszał o nim cały świat. Jego życie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wraz z wygranym castingiem do głównej roli w serialu "Jezioro marzeń". Produkcja powstająca na przełomie wieków była niekwestionowanym hitem wśród młodzieży, co umożliwiło części jego obsady przedostać się do pierwszej ligi aktorskiej.
Odtwórcy roli Dawsona Leery'ego nie udało się już powtórzyć tego sukcesu, choć wciąż otrzymuje propozycje udziałów w filmach i produkcjach telewizyjnych. Obecnie w największym stopniu skupia się na walce z rakiem jelita grubego, o której po raz pierwszy powiedział w listopadzie ub. r. Z okazji obchodzonych w minioną sobotę 48. urodzin aktor podsumował swoje dotychczasowe osiągnięcia życiowe.
James Van Der Beek był o krok od śmierci
W dniu swojego święta gwiazdor "Jeziora marzeń" podzielił się z fanami najbardziej osobistym wyznaniem, na jakie kiedykolwiek się zdobył. Przyznał, że miniony rok, podczas którego wykryto u niego raka, skłonił go do głębokich refleksji.
Mógłbym zdefiniować siebie jako kochającego, silnego i wspierającego męża, ojca, gospodarza ziemi, na której mamy szczęście żyć. I przez długi czas wydawało mi się to naprawdę dobrą definicją pytania: "Kim jestem?". A potem musiałem stanąć oko w oko ze śmiercią. Wszystkie te definicje, na których tak bardzo mi zależało, zostały mi odebrane. Wyjechałem się leczyć, więc nie mogłem być już mężem, który pomaga swojej żonie. Nie mogłem już być ojcem, który odbiera dzieci ze szkoły, kładzie je spać i jest przy nich. Nie mogłem być żywicielem rodziny, ponieważ nie pracowałem. Nie mogłem nawet być gospodarzem, ponieważ czasami byłem zbyt słaby, aby przyciąć wszystkie drzewa w okresie, w którym powinno się je przycinać - powrócił do najtrudniejszych chwil z nieodległej przeszłości.
James Van Der Beek przekazał również istotną wiadomość swoim wielbicielom. Podkreślił, że w chwilach zwątpienia pomagała mu głęboka wiara.
Tak często definiujemy siebie przez nasze role w życiu lub przez to, co robimy. Ale co, jeśli te rzeczy się zmienią? Kim jesteśmy, gdy jesteśmy tylko my, sami, bez niczego zewnętrznego, co zakotwiczyłoby nas w konkretnej tożsamości? Medytowałem i odpowiedź przyszła. Jestem godny Bożej miłości, po prostu dlatego, że istnieję. A jeśli jestem godny Bożej miłości, to czy nie powinienem być również godny własnej? I to samo dotyczy ciebie - powiedział do swoich obserwatorów.
W dniu święta aktora życzenia na swoim profilu złożyła mu jego żona, z którą doczekał się aż sześciorga dzieci. Kimberly Van Der Beek nazwała go "skarbem", wyrażając wielkie nadzieje, że wspólnie będą przeżywać "wiele, wiele urodzin" w rodzinnym gronie. Przy okazji podkreśliła jego coraz silniejszą więź z Bogiem.