Już od niemal tygodnia Kalifornia mierzy się z pustoszącymi okolice Los Angeles pożarami. Płomienie strawiły około 158 kilometrów kwadratowych powierzchni i zniszczyły ponad 12 tysięcy budynków. Bez dachu nad głową zostały także znane twarze. Ogień nie oszczędzał bowiem luksusowych willi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gwiazdor "Doktor Quinn" stracił dom w wyniku pożaru
Do grona gwiazd, które w mgnieniu oka straciły dobytek, zalicza się m.in. Joe Lando. Znany z roli Byrona Sully'ego w serialu "Doktor Quinn" aktor opowiedział o swojej sytuacji w opublikowanym na Instagramie wideo. Na wstępie 63-latek, którego dom doszczętnie spłonął, podkreślił, że on i jego bliscy są bezpieczni.
Rodzina Lando jest cała i zdrowa. My wszyscy, a także nasze psy i dwa ptaki - uspokoił fanów mąż Kirsten Barlow. Para wychowuje czwórkę wspólnych dzieci.
Następnie łamiącym się głosem dodał:
Zostaliśmy z niczym. Mamy tylko siebie nawzajem.
Jane Seymour wzięła pod swój dach Joe Lando z rodziną
Lando wyznał, że w tym trudnym czasie pomocną dłoń wyciągnęła do nich jego koleżanka z planu. Jane Seymour, z którą aktor od lat się przyjaźni, dała mu i jego rodzinie schronienie we własnym domu.
Moja przyjaciółka Jane Seymour pozwoliła nam przyjść do swojego domu, otworzyła go dla nas bez wahania i, dzięki Bogu, ofiarowała nam miejsce, gdzie mogliśmy przyjść i spać - mówi z wdzięcznością.
Serialowy ukochany Quinn zaznaczył, że sytuacja nawet tam, gdzie mieszka aktorka, jest trudna.
Właśnie włączyli prąd po raz pierwszy od trzech dni - zrelacjonował, co dzieje się w dzielnicy, w której dom ma Seymour. Nie ma gazu, nie można pić wody i nie można oddychać powietrzem, bo jest trujące.
Joe Lando jest zdruzgotany. Opowiada o sytuacji w Los Angeles
Joe przyznał, że wciąż momentami trudno mu uwierzyć w to, co od kilku dni przeżywają mieszkańcy LA.
Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. To nie do opisania. Widzisz w telewizji ludzi, którzy przechodzą przez takie rzeczy, i myślisz: "O mój Boże, to musi być straszna rzecz. Dzięki Bogu, że to nie ja". A teraz jesteśmy tymi ludźmi. Gdybyśmy byli to tylko my, nie przeszkadzałoby mi to, ale to dotyczy wszystkich. Jestem po prostu zdruzgotany i załamany z powodu tych wszystkich ludzi - mówił, ocierając łzy.
Joe Lando o swoim spalonym domu i sąsiadach
Gwiazdor podkreśla, że w wyniku pożarów domy stracili nie tylko ludzie zamożni.
W mojej okolicy mieszka wielu bogatych ludzi, ale nie jest to większość. Większość to po prostu ciężko pracujący ludzie, którzy mieszkają tam od pokoleń. Rodzice mojej żony tam mieszkają, a przynajmniej mieszkali... Stracili dom po 40-kilku latach - zaznaczył, dodając, że jego posiadłość również nie należała do najbardziej okazałych:
Nasz dom nie był duży ani wymyślny, ale był naszym domem. Bardzo ciężko przy nim pracowałem. Ilekroć nie grałem, robiłem coś w nim, starając się trzymać z dala od kłopotów i oszczędzać pieniądze - mówi smutno na nagraniu.
Wspomniał także, że doszczętnie zniszczona została szkoła, do której chodzą jego pociechy.