W piątek media obiegła smutna wiadomość o śmierci Janusza Dzięcioła. Zwycięzca pierwszej polskiej edycji "Big Brothera" oraz były poseł Platformy Obywatelskiej zginął w wyniku wypadku na przejeździe kolejowym w Białym Borze pod Grudziądzem. Prowadzony przez niego samochód zderzył się z pociągiem, w wyniku czego został zmiażdżony. Niestety Dzięcioł nie przeżył wypadku. Miał 65 lat.
Sołtys Białego Boru, Jerzy Czapla, dotarł na miejsce wypadku chwilę po zdarzeniu. W rozmowie z PAP przyznał, że przeprawa przez tory w tym punkcie nie należy do najłatwiejszych.
"Byłem na miejscu chwilę po wypadku. Janusz zginął 100 metrów od swojego domu. Ten przejazd przez tory kolejowe jest bardzo niewygodny, bo jest to lewoskręt od drogi krajowej nr. 55 i on jest nieco pod górkę. Widoczność w tym miejscu jest utrudniona. Dzięki temu przejazdowi można dojechać do domów, które są po drugiej stronie torów"
Dodatkowe utrudnienie dla kierowców z pewnością stanowił również brak szlabanów - miejsce było zabezpieczone jedynie sygnalizacją świetlną. Janusz Dzięcioł mieszkał w Białym Borze od lat, a jego dom jest* drugim w kolejności budynkiem* znajdującym się za wspomnianym przejazdem.
Obecnie sprawą wypadku Dzięcioła zajmuje się prokuratura. Do tej pory śledczym udało się ustalić, że przynajmniej jedna osoba mogła być świadkiem tragicznego zdarzenia. W rozmowie z PAP Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu Andrzej Kukawski poinformował, że w poniedziałek odbędzie się sekcja zwłok Janusza Dzięcioła.
Zobacz również: Janusz Dzięcioł nie żyje. Przypomnijmy przebojową karierę pierwszego zwycięzcy "Big Brothera" (ZDJĘCIA)