Choć od Sylwestra minęło już sporo czasu, to nadal trudno nam wymazać z pamięci wybryki Janusza Korwina-Mikkego, który jako wielki zwolennik strzelania petardami zapragnął zaprezentować wówczas światu, że jego pupil nie boi się wystrzału, bo jest psem myśliwskim. Pod koniec grudnia poszedł więc na targ, zakupił fajerwerki i wybrał się z Odim do lasu. Politykowi towarzyszyli paparazzi, którzy uwiecznili jego "zabawę" z psem na zdjęciach.
Nie trzeba było długo czekać, by oburzenie w tej sprawie wyrazili obrońcy praw zwierząt, którzy wprost zarzucili politykowi znęcanie się nad psem. Wówczas w jego obronie stanęła jego córka, Korynna. Tłumaczyła, że jej ojciec od lat jest miłośnikiem zwierząt i nie skrzywdziłby nawet przysłowiowej muchy.
Zobacz: Córka Korwin-Mikkego broni go w dyskusji o "oswajaniu" psa z petardami: "JKM bardzo kocha zwierzęta"
Na tym się jednak nie skończyło. Śląski europoseł Łukasz Kohut złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Otwocku o możliwości popełnienia przez polityka przestępstwa znęcania nad zwierzętami.
Oczywistym jest, że zwierzęta mają bardziej wyostrzone zmysły niż ludzie, a natężony hałas sprawia im niemal fizyczny ból. Bliskość wystrzału mogła doprowadzić do uszkodzenia lub nawet utraty przez psa słuchu - napisał w zawiadomieniu Kohut.
Jak się dziś okazuje, dochodzenie w tej sprawie po upływie miesiąca zostało wszczęte przez policję.
Potwierdza się! Trzeba reagować, trzeba zawsze reagować, gdy dzieje się krzywda - czytamy na facebookowym profilu śląskiego europosła.
Myślicie, że ostatecznie Janusz trafi przed sąd?
Zobacz też: Dominika Korwin-Mikke o życiu u boku kontrowersyjnego polityka: "Jestem w pewnym sensie królową"