Jared Leto jest wszechstronnie utalentowanym artystą, a przy tym ekscentrykiem. Przypomnijmy, że gwiazdor pojawił się na MET gali z akcesorium przypominającym swoją głowę, którą (żeby było zabawniej) ktoś później ukradł. Z kolei kilka lat temu porównywał się do Jezusa i wyznał, że wolałby poślubić Kany'ego Westa niż Kim Kardashian.
Zobacz też: Jared Leto: "Pokazałem, że mam WIELKIEGO PENISA"
Zdobywca Oscara oraz frontman zespołu 30 second to Mars postanowił ostatnio odpocząć, udając się wraz z grupą przyjaciół na "medytację na pustyni". Gdy po 12 dniach powrócił do rzeczywistości, przeżył szok. Na Instagramie wyznał, że przez pandemię koronawirusa zastał "zupełnie nowy świat".
"12 dni temu rozpocząłem medytację na pustyni. Przebywaliśmy tam w całkowitym odosobnieniu. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się na świecie, a co za tym idzie, nie wiedzieliśmy o pandemii koronawirusa. Wczoraj wkroczyłem w zupełnie nowy świat. Taki, który zmienił się na zawsze. "Niewiarygodne' to najmniej, co można o tym powiedzieć. Ciągle dostaję wiadomości od rodziny i przyjaciół rozsianych po świecie i dowiaduje się, co słychać. Mam nadzieję, że wasze rodziny też są bezpieczne. Wysyłam wam wszystkim pozytywną energię. Nie wychodźcie z domu. Uważajcie na siebie" - napisał Leto.
Biorąc pod uwagę okoliczności, dla Jareda byłoby chyba lepiej gdyby pozostał na pustyni...