Zobacz: Jakimowicz dopinguje Zofię Klepacką: "Reprezentujesz mnie. Zgadzam się z Tobą w stu procentach"
Następnie zaczął żarliwie wyrażać swoje uwielbienie dla Antoniego Macierewicza.
Podlizywanie się przyniosło upragnione efekty, bo Jakimowicz dostał angaż w TVP. Wygląda na to, że śniadaniówka to za mało dla ambitnego Jarka. Aktor nieustannie stara się komentować bieżące wydarzenia. Ostatnio w Fakcie wypowiedział się na temat Maty, młodego rapera, który w swojej Patointeligencji przedstawił "ciemną stronę" życia bananowej młodzieży.
Zdaniem Jarka, lekarstwem na problemy nastolatka ma być wojsko. Jak powszechnie wiadomo, nic tak nie uczy kultury i ogłady jak wojskowy dryl.
Jest z dobrego domu, a udaje gangsta. Ja bym go posłał do wojska! - radził w tabloidzie.
Problem w tym, że sam w wojsku nie był. Mało tego, próbował się od niego wymigać wszelkimi sposobami. Jarek opisał to w swojej książce. Tej samej w której chwalił się, że poszedł z kolegami plądrować żydowskie groby…
Przypomnijmy: Jarosław Jakimowicz napisał książkę o sobie… Chwali się, że poszedł OKRADAĆ ŻYDOWSKIE GROBY
Nadeszła chwila, że wojsko zainteresowało się moją kandydaturą do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, na którą ja zupełnie nie miałem ochoty - zaczyna opowieść Jarek w książce "Życie jak film". - Wydawało mi się, że byłem na to przygotowany. Przezornie, już w technikum, szykowałem sobie teczkę z zaświadczeniami, że nie nadaję się do służby. Pani doktor i pielęgniarka ze szkoły z ochotą tę teczkę pomagały mi tworzyć. Wynikało z niej, że miewałem przypadki zasłabnięcia, cucili mnie, odwieźli do przychodni, wezwali pogotowie itp. - pisze Jakimowicz.
Trzeba przyznać, że Jarkowi nie można odmówić sprytu. Czy na miejscu Maty wzięlibyście sobie jego słowa do serca?