Jarosław Kret i Beata Tadla promują się na parę najbardziej poszkodowaną przez "dobrą zmianę" w TVP. Tadla nie była długo bezrobotna, ale Kret nie miał już tyle szczęścia. Jednak partnerka pogodynka chyba wzięła sobie do serca los Kreta i załatwiła narzeczonemu pracę w tej samej telewizji.
Okres bezrobocia Kret wykorzystał do zrealizowania planu B i zajął się pisaniem. Po "sukcesie" książki W Ziemi Świętej prezenter zaczął pracę nad kryminałami. W najnowszym wywiadzie zapowiedział, że już ma przygotowane dwa scenariusze nowych powieści. Kret podkreślił, że nigdy nie marzył o tym, by zostać pogodynkiem. Z poczucia obowiązku 53-latek skończył kurs meteorologii, by lepiej opowiadać o słońcu, deszczu, wyżach i niżach:
Zawsze chciałem kręcić filmy przyrodnicze, a przez przypadek zostałem pogodynkiem. Mam plan B, piszę książki. Wszystkie takie światopoznawcze, które miałem napisać, to już napisałem i teraz postanowiłem pisać kryminały - grozi. Właśnie dzisiaj napisałem kolejny scenariusz książki kryminalnej. Mam już dwa scenariusze takich kryminałów. Teraz czekam na lato, gdy będzie ciepło, wtedy napiszę więcej. Prezenterem pogody zostałem przez przypadek. Nigdy nie chciałem być, mnie zmuszono wręcz do tego, żeby być prezenterem. To dziewczyny zawsze mnie do różnych rzeczy zmuszają i właśnie Zosia Ratajczak - koleżanka redaktorka, usilnie mnie namawiała i w końcu namówiła.
_
_
_
_
_
_
_
_
_
_Źródło: Newseria