Dwa lata temu Piotr Krysiak, autor głośnej książki "Dziewczyny z Dubaju", opisał na Facebooku sprawę gwałtu na jednej z uczestniczek konkursu Miss Generation 2020.
W tekście pojawiła się informacja, że jako agresora poszkodowana wskazała "gwiazdora publicystyki TVP Info". Wkrótce ze sprawą zaczęto łączyć Jarosława Jakimowicza, który - jak zeznały uczestniczki konkursu - przebywał w hotelu, w którym odbywało się zgrupowanie miss.
Przypomnijmy: Uczestniczka konkursu Miss Generation ujawnia: "Jakimowicz trochę flirtował z nami, pozwolił karmić się widelcem"
Choć Piotr Krysiak nigdy nie wymienił Jakimowicza z imienia i nazwiska w kontekście tej sprawy, celebryta uznał, że chodzi o niego. Zażądał usunięcia wpisu i zaczął grozić dziennikarzowi sądem.
Nie jestem zdolny do takich czynów, brzydzę się agresją wobec kobiet... Uznaję więc Pana wpis za pomówienie, które godzi w moją osobę - grzmiał.
Wkrótce Jakimowicz spełnił "groźby" i wniósł pozew przeciwko Krysiakowi. Sąd pierwszej instancji odrzucił zarzuty, ale Jarosław odwołał się od decyzji. Teraz Krysiak poinformował na Facebooku, że ani Jakimowicz, ani jego pełnomocnik nie stawili się na rozprawie apelacyjnej. Jak pisze dziennikarz, "wyrok zapadł błyskawicznie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąd "miażdży" apelację Jarosława Jakimowicza
W uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Fidrysiak argumentuje, że po analizie dowodów "nie sposób w niniejszej sprawie dopatrzyć się nierzetelności po stronie pana Krysiaka." Zwrócono uwagę, że w tekście dziennikarza "nie pada imię ani nazwisko oskarżyciela prywatnego".
Okoliczność, że ktoś, gdzieś tam zrobił jakiś program, gdzie był wizerunek oskarżyciela prywatnego, nie oznacza, że pan Krysiak ma za to ponosić odpowiedzialność, bo przecież pan Krysiak tego programu nie realizował - czytamy we fragmencie uzasadnienia udostępnionym przez dziennikarza.
Ważnym argumentem po stronie Krysiaka był fakt, że próbował on uzyskać wypowiedź Jakimowicza.
Pan jako dziennikarz zadzwonił do Pana Jakimowicza. To jest rzecz bardzo istotna i wartościowa. Pan Jakimowicz po kilku zdaniach rzucił słuchawkę i nie chciał rozmawiać. Nie można powiedzieć, że nie ma tutaj zachowanej rzetelności dziennikarskiej.
W przekonaniu sądu nie można tak twierdzić, a apelacja tak twierdzi. Pan Krysiak nie znieważył nikogo i nie zniesławił swoim artykułem. Sąd Okręgowy to orzekł i to potwierdza - czytamy.
Wyrok jest prawomocny, a Jakimowicz musi zapłacić 200 złotych kosztów sądowych.
Spodziewaliście się takiego finału tej sprawy?