Opublikowany w ostatni poniedziałek wpis reportera Piotra Krysiaka wstrząsnął polskim światem mediów. Według relacji dziennikarza, miał się z nim skontaktować informator, który twierdził, że pewna "gwiazda publicystyki TVP" mogła dopuścić się gwałtu w lutym zeszłego roku, a podczas przeprowadzanego w sprawie śledztwa dopuszczono się wielu nieprawidłowości. Choć Krysiak nie zasugerował nawet, kto mógł być domniemanym sprawcą, na jego tekst bardzo emocjonalnie odpowiedział Jarosław Jakimowicz, który poczuł, że jest to atak na jego osobę.
Na tę chwilę, mimo głośnego skandalu, Jarosław Jakimowicz nie musi martwić się o zatrudnienie. TVP ogłosiło bowiem, że nie zamierza zawieszać dziennikarza, dopóki nie zostanie przeprowadzone rzetelne śledztwo, a ewentualny sprawca zostanie zatrzymany. W oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń w internetowej debacie coraz częściej zaczął przewijać się temat autobiografii, którą Jakimowicz wydał w 2019 roku pod tytułem Życie jak film. Już po swojej premierze książka obiła się po sieci szerokim echem, głównie w związku z obrzydliwymi wspomnieniami, które autor w niej zawarł.
Przypomnijmy tylko, że w "dziele" Jakimowicza możemy znaleźć chociażby relację z ograbiania żydowskich cmentarzy. Na szczególną uwagę zasługuje również fragment, w którym autor chwali się tym, jak mało co nie przejechał intencjonalnie kobiety. Na szczycie listy wymienionych obrzydliwości ląduje jednak opowieść o przygodzie z berlińską mafią, w której trakcie główny bohater kupuje sobie za 2000 marek 12-letnią dziewczynkę.
Przypomnijmy: Jarosław Jakimowicz napisał książkę o sobie… Chwali się, że poszedł OKRADAĆ ŻYDOWSKIE GROBY
W obliczu wydarzeń ostatnich dni zawarte w autobiografii "sekrety" musiały stać się dla autora co najmniej niewygodne. W najnowszym poście opublikowanym na Instagramie Jarosław Jakimowicz zarzeka się mianowicie, że wszystko to było jedynie "fikcją" mającą za zadanie zwiększyć zainteresowanie potencjalnych czytelników.
Wszelkie zawarte sensacyjne historie, które opisane są w mojej książce "Życie jak film", to fikcja artystyczna, która miała na celu zwiększenie sprzedaży - twierdzi Jakimowicz. - Aż trudno mi uwierzyć w naiwność tych, którzy klikają z uporem maniaka, komentują informacje, które podrzuca im Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych (wyciąga kasę) i inne portale. Moja książka to książka przygodowa, co zawsze powtarzałem. Te makabryczne sensacje, którymi się tak emocjonujecie, są zmyślone i tyczą się 19-letniego chłopaka.
Tak się akurat składa, że redakcja Pudelka jest w posiadaniu tego białego kruka. Pozwolimy więc sobie przytoczyć kilka fragmentów z Życia jak film, które stoją w bezpośredniej kontrze do ostatnich słów Jakimowicza.
Ta książka, choć porusza kontrowersyjne tematy z mojego życia, opowiada o chwilach dobrych i złych, nie powinna zranić nikogo. Pamiętajcie, że opisuję tylko moje wybory i często ich złe konsekwencje. Bo każdy powinien wybierać własną drogę - czytamy na stronie 5. autobiografii. - Ta książka jest szczera do bólu. To subiektywny przegląd mojego życia. (...) To opowieść o kolorowym życiu, którego nigdy bym nie zamienił na inne. Na żadnym etapie.
Również na okładce wydawca zapewnia, że książka Jakimowicza rzeczywiście jest oparta na jego wspomnieniach.
Autor nie kryje własnych błędów ani wybryków. Od dziecka marzył o kolorowym świecie, sam musiał podejmować ważne decyzje. Żyje według własnych zasad i nie boi się mieć własnego zdania.
Pozostaje więc pytanie - kiedy Jakimowicz skłamał? Gdy pisał autobiografię czy teraz, gdy się jej wypiera?