Rodzimi politycy konsekwentnie zrywają z wizerunkiem posępnych panów kojarzących się wyłącznie z głośnymi debatami nad rysującą się zazwyczaj w ciemniejszych barwach przyszłością kraju. Mając na uwadze sukcesywne powiększanie elektoratu, starannie dbają o swój wizerunek, w czym niewątpliwie pomaga "wychodzenie" do ludzi i stałe utrzymywanie kontaktu z potencjalnymi wyborcami. Dodatkowych punktów z pewnością nabija im też pożądana umiejętność żartobliwego nawiązywania do bieżących sytuacji.
Choć wielu osobom zapewne nie mieści się to w głowie, takimi cechami podobno wyróżnia się Jarosław Kaczyński. Były premier ponoć chętnie dowcipkuje na swój temat, a nawet śledzi pojawiające się jak grzyby po deszczu memy ze swoim udziałem. Spore pokłady poczucia humoru dostrzegli w nim twórcy internetowego kanału Orientuj.się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jarosław Kaczyński zmierzył się z podchwytliwym pytaniem
Prezes Prawa i Sprawiedliwości zazwyczaj komentuje w wywiadach bieżącą sytucję polityczną, nie szczędząc ostrych słów pod adresem będących u władzy oponentów. Dziś mógł nieco poluzować krawat, w trakcie udzielania odpowiedzi na pytanie, którego zapewne zupełnie się nie spodziewał. Nawiązywało ono do zbliżającego się wielkimi krokami Lanego Poniedziałku.
Kogo z Sejmu oblałby pan w śmigusa-dyngusa? - zapytała nieskrępowana młoda reporterka.
Jesteśmy skłonni założyć się, że większości z was nasunęło się oczywiste skojarzenie. Co ciekawe, Jarosław Kaczyński nie wskazał na współzałożyciela Platformy Obywatelskiej.
Nikogo. Swoich lubię, a z tamtymi się nie chcę zadawać - odparł krótko.
Internauci licznie skomentowali wypowiedź polityka. W zdecydowanej większości przyznali, że wbrew oczekiwaniom nie wykazał się dystansem do siebie.
Rzeczywiście, wulkan charyzmy i intelektu; Naprawdę smutny człowiek; Ale on jest nudny; Mógłby powiedzieć, że Tuska, to chociaż byłoby śmiesznie - stwierdzili komentujący na TikToku.
Być może Jarosławowi Kaczyńskiemu obce są wodne szaleństwa, a czas świąt woli celebrować w zupełnie inny sposób. Niewykluczone jednak, że po prostu nie chciał sugerować jakiejkolwiek sympatii do swojego największego rywala. W końcu - jak powszechnie wiadomo - kto się czubi, ten się lubi.