Tak dużego poruszenia wśród polskich telewidzów już dawno nie było. Wszystko za sprawą historycznego osiągnięcia, którego dokonał uczestnik programu "Jeden z dziesięciu". Mowa oczywiście o Arturze Baranowskim, który w wyemitowanym kilka dni temu odcinku teleturnieju odpowiedział na komplet 40 finałowych pytań, nie dając pola do popisu innym graczom i zdobywając rekordową liczbę 803 punktów.
"Jeden z dziesięciu". Wielki finał bez Artura Baranowskiego
W piątkowy wieczór TVP wyemitowała wielki finał 140. edycji formatu "Jeden z dziesięciu", w którym niestety zabrakło okrytego sławą Artura Baranowskiego. Według oficjalnych informacji, rekordzista nie dotarł na nagrania, ze względu na awarię samochodu. Jego nieobecność wywołała ogromną burzę w sieci. Do sprawy odniósł się na początku odcinka sam Tadeusz Sznuk, mówiąc że "wszystko zależy od losu i wszystko może się zdarzyć". W sieci pojawiło się też oficjalne oświadczenie producentów teleturnieju, które miało ostudzić emocje wśród oburzonych widzów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jeden z dziesięciu" Burza w sieci po finale programu bez Artura Baranowskiego
Producenci emitowanego od niemal 30 lat teleturnieju podkreślili w oświadczeniu, iż Artura Baranowskiego obowiązywał regulamin, a "wszyscy zawodnicy są informowani, że w przypadku niestawienia się na nagranie, tracą możliwość uczestnictwa w wielkim finale". Niektórzy internauci nie kryli oburzenia, twierdząc, że w przypadku tak wyjątkowego uczestnika, telewizja powinna podjąć niestandardowe kroki i za wszelką cenę ściągnąć go na plan programu.
Niesamowite, jak można zaprzepaścić mega oglądalność i szansę na wyjątkowe rozstrzygnięcia w finale i to z winy TVP. (...) Opcje są dwie: Pan Artur udowodnił coś sobie i zrezygnował z finału, bo nie chce całego szumu, jaki powstał w okół jego osoby, albo TVP zrezygnowało z jego udziału, żeby nie było jednostronnie i ''nudno''. Sama historia o awarii może być pretekstem, chociaż nie musi - pisali widzowie "Jeden z dziesięciu".
Wysnute przez niektórych internautów teorie mogły być pokłosiem słów ojca Artura Baranowskiego, który wspomniał o medialnym szaleństwie i nagłej, nieco przytłaczającej sławie syna.
Mieszkamy tu spokojnie, cicho. A tu nagle wszyscy chcą rozmawiać z synem. On nie ma na to siły, nie jest przygotowany. Nikt by tego nie wytrzymał, człowiek by zwariował - mówił ojciec Artura w rozmowie z Wirtualną Polską
Sąsiedzi Artura Baranowskiego skomentowali teorie internautów. Nie kryli oburzenia postawą telewizji
Teraz do sprawy postanowili odnieść się sąsiedzi Baranowskich, do których dotarła redakcja "Świata gwiazd". Mieszkańcy wsi zdementowali krążące w sieci plotki, wspominając o terminie nagrań wielkiego finału.
Odcinki były nagrywane wcześniej, ale dopiero teraz trafiły do telewizji. Artur bardzo chciał wziąć udział w Wielkim Finale, bo przecież miał ogromne szanse na główną nagrodę. Zły los pokrzyżował mu jednak plany. To był dla niego wielki stres. Wiemy, że wszystko było nagrywane w sobotę, zanim jeszcze stał się popularny w całym kraju - tłumaczyli.
Podkreślono jednak, że nagła rozpoznawalność faktycznie okazała się dla Artura niemałym wyzwaniem i spowodowała, ze "zaszył się w domu".
Artur przecież jest geniuszem i świetnie poradziłby sobie w Wielkim Finale. Przyjazdy dziennikarzy do naszej miejscowości spowodowały to, że Artur zaszył się w domu rodziców i unika nawet wychodzenia. Nie widzieliśmy go od środy - wyjawili sąsiedzi rekordzisty.
Przecież ta firma, która produkuje teleturniej od 30 lat, powinna poinformować wszystkich, że Artur nie pojawi się w programie. Przecież wcześniej wiedzieli, że nie wystąpi w Wielkim Finale, a teraz mają darmową promocję jego kosztem. Jego też mogli przygotować na taką popularność i wizyty mediów. Jak widać tak się nie stało - dodali po chwili.
Czy TVP podejmie kolejne kroki w sprawie słynnego rekordzisty?