Jeśli nie ma się sztabu do pomocy i worka kasy (np. na jedzenie na mieście, panią do sprzątania) i chce się dziecku poświęcić czas codziennie (ale nie 1h tylko więcej), to niestety jest to kosztem matki. Bo doba ma 24h. I prosze mi tutaj nie wtykać bzdur o dobrej organizacji, bo matka też spac musi. A dziecko, żeby się otworzyć i mówić co się działo/co leży na wątrobie, to musi mieć czas, musi się wyluzowac/zacząć nudzić razem z matką. Nie da się usiąść i powiedzieć: do dobra, to teraz nasze 2godziny razem i mów co tam u ciebie. Żeby rozmawiać, słuchać aktywnie, potrzeba bliskości, spokoju i wyciszenia, a nie godzinki w pędzie pomiędzy lekcjami i gotowaniem obiadu. Jeśli chce się dziecko kształcić, a nie ma kasy na droga szkołę (bo te najlepsze są prywatne i kosztują w dużych miastach powyżej 2 tys na miesiąc), to niestety sie samemu zasuwa. Codziennie poświęcam na edukację domowę dziecka 3godziny minimum. Żeby z dzieckiem popracować, żeby mu pomóc, wytłumaczyć trudniejsze rzeczy z matmy, przygotować program nauki na kolejny dzień. Do tego wyjście razem z dzieckiem raz na tydzień- żeby razem pobyć, zjeść coś na spokojnie, wymienić się tym co na duszy gra. Byłam singielką do 28 roku życia. W wieku 36 urodziłam dziecko, pracowałam w branży międzynarodowej. Teraz siedzę w domu, tyję, jak nie ograniczę węglowodanów do minimum. Niespanie po nocach, gonitwa za kasą i bycie z dzieckiem to JEST POŚWIĘCENIE. Dlaczego? Bo jak patrzę jakie problemy z nastolatkami mają moje rówieśnice, to mnie to przeraża. Ich dzieci były właśnie wychowywane wg. modelu "jakościowy czas z mamą". Mama robiła karierę, dziecko biegało z zajęć na zajęcia, a w soboty była organizacja przyjemności. Nie było czasu na rozmowę, na wartości ponadczasowe, na czas współny i współną nudę. NUDA JEST NAJBARDZIEJ TWÓRCZA W RELACJI Z DZIECKIEM. Wtedy przychodzi cisza, a następnie pojawia się twórczość- zaczyna się rozmawiać, poznawać itd. Ja tęsknię ogromnie za starym życiem bezdzietnym. Ale kocham dzieciaka na maksa i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Człowiek żyje w takim rozdarciu między pragnieniem powrotu do kariery, a pragnieniem dawania dziecku tego co najlepsze- swojego czasu, zainteresowania i miłości. Jak pokazuje doświadczenie moich koleżanek- dzieciaki, które dostały najwięcej matki są normalne. A te które dostały najwięcej kasy lecą na prochach. Ot stara prawda. Niestety :( Rozumiem laski, które nie mają dzieci. I nie należy ich absolutnie namawiać, bo z tego nieszczęścia są. Ale też rozumiem, że doba ma 24 godziny i się biologii nie przeskoczy, ani tego, że dziecko potrzebuje relacji i bliskości z rodzicami. A tego na szybko nie da się zrobić :(