Jennifer Lopez i Ben Affleck obecnie rozkoszują się miłością w ramach miesiąca miodowego w Paryżu, powodując tym samym sporo zamieszania na łamach kolorowej prasy. Jak się jednak okazuje, nie tylko nowe stylówki J.Lo i niespodziewane drzemki Afflecka są tutaj ciekawym tematem do dyskusji. Wysokie Obcasy poruszyły kwestię przyjęcia przez piosenkarkę nazwiska męża. Jak twierdzi redaktorka czasopisma, jest to "znakowanie kobiety jako własność męża".
W szeroko komentowanym tekście dziennikarka Natalia Waloch głośno zastanawia się, dlaczego J.Lo przemianowała się na Jennifer Lynn Affleck. Autorka przywołuje mroczną przeszłość patriarchatu.
Narracja przez tysiąclecia była taka, że kobieta, istota mniej rozumna od mężczyzny oraz targana silnymi emocjami, po prostu nie może głosować, rozporządzać pieniędzmi lub współdecydować o tym, jak urządzone jest państwo czy społeczeństwo. Jako taka zatem potrzebuje opiekuna, protektora, który nią pokieruje tak, by biedaczka nie zbłądziła, kiedy jej wędrująca i powodująca histerię macica będzie próbowała sprowadzić ją na niewłaściwą ścieżkę - czytamy.
Dalej autorka tekstu stawia bardzo ryzykowną tezę. Dowiadujemy się mianowicie, że przez symboliczny gest Lopez niejako umniejszyła swoim dokonaniom sprzed małżeństwa z Affleckiem.
Zbudowała siebie sama dzięki talentowi i pracy, ale finalnie w pewnym sensie unieważnia to, a przynajmniej pomniejsza, biorąc nazwisko męża.
Tekst Wysokich Obcasów został niejednoznacznie odebrany przez czytelników. Najwięcej głosów krytyki znaleźć można było na facebookowym fanpage'u magazynu.
Mało jest tych drobnych przejawów feminizmu, które drażnią mnie tak mocno, jak zwyczaj uogólniania i narzucania kobietom interpretacji ich działań i emocji z tym związanych. I w dodatku rozciąganie ich na całą grupę społeczną. Niech każda z nas robi to, co uważa za stosowne. Zwłaszcza w kwestii własnego nazwiska. Naprawdę wolałabym, żeby ktoś w moim imieniu z równą zaciekłością walczył o zrównanie wynagrodzeń, zamiast toczyć za mnie bzdurne teoretyczne dysputy. Sama zdecyduję o swoim nazwisku i o tym, czy chce być nazywana politykiem, czy polityczką. Nie potrzebuję do tego niczyjej opinii, ani faceta ani kobiety;
Dobra, chwila, ale miała możliwość wyboru, co też zrobiła według własnego uznania. W czym problem, bo ten uwłaczający patriarchat i zniewolenie to w tym przypadku nieco naciągany chyba?
Ja uwielbiam tę tradycję i denerwuję mnie ten współczesny przejaw feminizmu w tak bzdurnej sprawie jak zmiana nazwiska. Nie chcesz, to nie zmieniaj. Jest wybór i super! Zrobiła, jak chciała - czytamy w sekcji komentarzy pod postem promującym kontrowersyjny artykuł.
Rozumiecie w ogóle, o co tyle szumu?
Przypomnijmy: Jennifer Lopez zapozowała NAGO z okazji swoich 53. urodzin! Wszystko dlatego, że wyprodukowała... AUTORSKI BALSAM DO POŚLADKÓW