Stało się. Plotki, od których huczało w kuluarach przez ostatnie kilka miesięcy, w końcu się potwierdziły. Małżeństwo Jennifer Lopez i Bena Afflecka oficjalnie rozpadło się w momencie, kiedy 20 sierpnia, dokładnie dwa lata po wystawnym ślubie pary w posiadłości gwiazdora w stanie Georgia, piosenkarka osobiście złożyła papiery rozwodowe w Sądzie Najwyższym Hrabstwa Los Angeles.
Dla Jennifer rozwód to żadna nowość. Jej trzy poprzednie związki małżeńskie również nie przetrwały próby czasu, spośród których najkrótszy trwał zaledwie 10 miesięcy. Nie da się ukryć, że relacje 55-latki z mężczyznami pozostawiają wiele do życzenia, o czym coraz wyraźniej dają znać również jej najbliżsi. Ich zdaniem chaotyczne życie wyraźnie nie służy 55-latce, dlatego powinna "nareszcie odkryć, kim naprawdę jest".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W związku niebawem już eksmałżonków od dawna nie układało się najlepiej, czego przyczyną miały być przede wszystkim widoczne gołym okiem różnice w ich charakterach.
Aktor w rozmowie z magazynem "Wall Street Journal" przekonywał o swojej potrzebie do prywatności i wyraźnie zaznaczał, że romantyczne chwile są takie dla niego wtedy, gdy dwójka osób może je przeżywać w zaciszu czterech ścian, a nie na oczach całego świata. Z kolei Jennifer Lopez nie miała oporów przed wyciąganiem intymnych szczegółów w dokumencie "This Is Me...Now: Historia miłości" czy podczas pogaduszek ze swoimi muzykami.
Jedną z najtrudniejszych lekcji, jakich nauczyło mnie życie, jest to, że nierozsądnie jest dzielić się wszystkim ze światem - mówił wówczas Affleck w rozmowie z "Wall Street Journal". Są pewne rzeczy, które są prywatne i powinny takie pozostać, by nie stracić na intymności. Czuję się bardziej komfortowo, ustanawiając granicę między rzeczami, którymi chcę się dzielić, a rzeczami, którymi nie chcę. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Czuję się bardziej komfortowo mając w życiu te zdrowe granice, dzięki którym w przyjaźnie komunikują wam, że nie chcę rozmawiać o mojej osobistej relacji na łamach gazety.
Po premierze zmiażdżonej przez krytyków produkcji wyszło na jaw, że celebrytka przekazała współpracującym z nią artystom listy miłosne, które aktor pisał do niej przed wielu laty. Affleck przez cały okres małżeństwa z Jennifer Garner nie pozbył się tamtych romantycznych zapisków i przekazał je oprawione w książkę ukochanej, kiedy wrócili do siebie w 2021 roku.
Gwiazdor był wyraźnie skonsternowany, gdy celebrytka pokusiła się o uzewnętrznienie prywatnych zapisków, tłumacząc swoją decyzję faktem, że są one dla niej "świetnym źródłem inspiracji".
Oto książka, którą Ben dał mi podczas naszych pierwszych wspólnych Świąt Bożego Narodzenia. To każdy list i każdy mail, który pisaliśmy do siebie 20 lat temu i dzisiaj - mówiła zachwycona Jennifer.
Wtedy marka się przebrała. 52-latek postanowił wyrazić swoje zdegustowanie przed kamerami podczas kręcenia dokumentu Lopez.
Moja książka, którą jej wręczyłem, trafiła w niepowołane ręce - stwierdził Ben, siedząc z Jennifer na kanapie. Ona mi powiedziała: "Czytałam to ludziom. To było dla mnie inspiracją i pokazałam im tę książkę". Odniosłem wrażenie, że pokazywałaś tym muzykom te wszystkie listy... a oni mówili: "Tak, powinieneś nazywać się Pen [ang. długopis - przyp. red.] Affleck". I pomyślałem sobie tylko: "O mój Boże".
Ben nie ukrywał, że cieszył się, gdy wspomniane listy trzymane były w tajemnicy. Udostępniając je światu, wokalistka nieodwracalnie nadszarpnęła jego zaufanie.
Naprawdę dostrzegam piękno, poezję i ironię w fakcie, że jest to najwspanialsza historia miłosna, jaką kiedykolwiek opowiedziano. Jeśli nagrywasz o tym płytę, to trochę jak opowiadanie o tym - mówił wprost gwiazdor. W innym momencie filmu Ben stwierdził: "Zawsze uważałem, że rzeczy prywatne są święte i wyjątkowe, ponieważ po części są prywatne".