Jennifer Lopez należy do tych celebrytek, które szczycą się genialną formą utrzymywaną mimo upływu lat. Podobnie jak Madonna, dla której sesje na siłowni to chleb powszedni, tak samo JLo nie odpuszcza treningów w absolutnie żadnych okolicznościach. Wielkie święto czy nawet pandemia koronawirusa nie stanowią dla Jenn powodu, dla którego miałaby sobie odmówić sesji na siłowni.
Kilka dni temu 50-latka została "przyłapana" przez paparazzi przed klubem fitness. Tym razem Jennifer Lopez nie towarzyszył narzeczony, Alex Rodriguez, który w takich sytuacjach bywa często jej towarzyszem. JLo przyjechała w towarzystwie innego mężczyzny - prawdopodobnie ochroniarza.
Ubrana w obcisły, krótki top i kraciaste legginsy Lopez wyszła z auta, dzierżąc w dłoniach wielki, personalizowany kubek. To kolejny w kolekcji kochającej błyskotki Jen widoczny z daleka gadżet. Do biało - czarnej stylizacji Lopez dobrała sneakersy w takich samych kolorach. Na twarzy piosenkarka miała wielką maseczkę i okulary, które szczelnie zasłoniły lico divy.
Niedawno wokalistka przekonywała, że nigdy jeszcze nie zdecydowała się na ostrzyknięcie botoksem.
Nie mówię, że pewnego dnia tego nie zrobię, ale dotąd jeszcze tego nie zrobiłam - zapewniała Lopez.
Czytajcie też: Jennifer Lopez zarzeka się: "NIGDY NIE MIAŁAM BOTOKSU!"
Zobaczcie nowe fotki kochającej naturalność Jennifer. Wierzycie, że zasługą jej wyglądu są geny i ruch?