Jerzy Zelnik ma w swoim dorobku wiele pamiętnych występów filmowych i teatralnych. Aktor zasłynął dzięki roli Ramzesa XIII w kultowym już "Faraonie" Jerzego Kawalerowicza z 1965 roku, później zagrał również w takich produkcjach jak m.in. "Ziemia obiecana" czy "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny", gdzie partnerowała mu Anna Dymna. Choć w ostatnich latach o aktorze mówi się głównie w kontekście jego poglądów politycznych i poparcia dla partii rządzącej, 77-latek wciąż jest aktywny zawodowo. Kilka lat temu Zelnika można było na przykład podziwiać w kontrowersyjnym "Smoleńsku", ostatnio aktor dołączył zaś do obsady emitowanego przez TVP serialu "Korona królów".
Zobacz również: Jakub Rzeźniczak nie był jedyny - oni też przyznali się publicznie do zdrady: Fabijański, Fronczewski, Chorosińska (ZDJĘCIA)
Zelnik zadedykował rolę zmarłej żonie. Lata temu przyznał się do zdrady
Jerzy Zelnik w "Koronie królów" wcieli się we włoskiego kardynała. Pracownik produkcji serialu Telewizji Polskiej w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" zdradził, że 77-letni aktor jest wyjątkowo podekscytowany nową rolą i w ramach przygotowań zgłębia życiorys odgrywanej postaci. Mało tego, według informatora tygodnika, gwiazdor postanowił również zadedykować rolę duchownego nieżyjącej już żonie, dzięki której lata temu postanowił się nawrócić.
Jerzy Zelnik i jego żona Urszula byli małżeństwem przez 47 lat i doczekali się razem syna, Mateusza. Choć aktor nie wychowywał się w religijnej rodzinie, dla ukochanej dwa miesiące przed ślubem przyjął chrzest - Urszuli zależało bowiem na kościelnej ceremonii. Jak wyznał w jednej z rozmów z portalem Opoka, później spotkał również na swej drodze duchownego, który otworzył go na wiarę. W 2011 roku Urszula Zelnik doznała rozległego wylewu, a aktor wycofał się wówczas z życia publicznego, by opiekować się żoną. Niestety trzy lata później kobieta zmarła. Choć Zelnikowie przeżyli razem prawie 50 lat, ich wspólne życie nie zawsze było usłane różami. Lata temu aktor w jednym z wywiadów otwarcie przyznał, iż zdarzyło mu się zdradzić ukochaną.
77-letni dziś Zelnik wielokrotnie opowiadał w mediach o tym, jak ważna jest dla niego wiara. W 2017 roku w rozmowie z "Dobrym tygodniem" aktor wyznał jednak, iż kilkukrotnie zawiódł zaufanie żony i złamał przysięgę małżeńską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieliśmy swoje wzloty i upadki. Kochaliśmy się, a jednocześnie walczyliśmy ze sobą. Niegdyś zaniedbywałem żonę. Trafiały mi się momenty pozamałżeńskiego zauroczenia. Kilkakrotnie złamałem przysięgę wierności - powiedział "Dobremu tygodniowi".
Zelnik przyznał się do zdrady. Po śmierci żony mówił, że nie jest zainteresowany innymi kobietami
W rozmowie z katolickim tygodnikiem Zelnik przyznał, że jego małżeństwo przechodziło poważne kryzysy. Mimo wszystko para nigdy nie zdecydowała się na rozstanie. Jak zapewnił w wywiadzie Zelnik, zawsze wierzył, że wraz z żoną powinni walczyć o swą miłość. Wspomniał również o przysiędze złożonej Bogu.
Czasem wydawało się, że nasze małżeństwo jest na krawędzi rozpadu, ale zawsze była we mnie świadomość, że łączy nas miłość, o którą należy walczyć. Przysięga wobec Boga zobowiązuje. Trzeba uderzyć się w piersi i przyjąć konsekwencje swoich czynów - opowiadał na łamach "Dobrego tygodnia".
Choć Zelnik w przeszłości kilkakrotnie zawiódł zaufanie żony, wygląda na to, że po jej śmierci pozostał jej wierny i zrezygnował z poszukiwania nowej miłości. W udzielonym trzy lata po śmierci małżonki wywiadzie dla "Dobrego tygodnia" aktor zapewnił, że nie potrzebuje w swoim życiu żadnej innej kobiety, gdyż wciąż jest związany z nieżyjącą Urszulą.
Jestem nadal związany ze swoją żoną, która jest w niebie. Teraz nie potrzebuję żadnej innej kobiety. Ten temat mnie nie interesuje. A jak nawet panie do mnie wzdychają, to dzięki temu będą lepiej dotlenione - stwierdził w wywiadzie z 2017 roku.
Doceniacie jego szczerość?