Jessica Mercedes jest jedną z tych celebrytek, które dla urozmaicenia instagramowego contentu organizują sobie regularne wyprawy za granicę. Pod koniec grudnia szafiarka wybrała się na uwielbiane przez influencerki Bali. Przed wylotem nie obyło się bez małego dramatu.
Przypominamy: Dramat Jessiki Mercedes: Musi pakować się na Bali, ale przeszkadza jej w tym przeciekający sufit (ZDJĘCIA)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie Jess udało się wylecieć i w efekcie od kilku tygodni nadaje do obserwatorów z indonezyjskiej wyspy. Czas upływa jej na wypoczynku w tropikach, konsumowaniu tamtejszych przysmaków i lekcjach jogi. Niestety, w środę balijska rutyna 29-latki została brutalnie zaburzona, ponieważ po raz pierwszy zmuszona była udać się na zajęcia na macie sama (wcześniej towarzyszył jej brat), o czym niechętnie mówiła w porannym nagraniu.
Justin jest chory. Muszę sama jechać skuterem. (...) Trzymajcie kciuki, żebym przeżyła... (...) Dobra, bez przesady, co to jest taki skuter. Ja się nie boję, tylko moja rodzina się o mnie boi: "Nie możesz wsiadać do takiego pojazdu, bo się zabijesz" - słyszymy na nagraniu, po którym celebrytka opublikowała kolejne, z którego dowiadujemy się, że... obawy jej bliskich były uzasadnione.
Właśnie miałam wypadek, wjechałam skuterem do tej rzeki. Pan mnie uratował. (...) Wszystko mam mokre i rozbiłam skuter. Czyli nie umiem jeździć skuterem, wszyscy się ze mnie śmieją... - mówi rozemocjonowana, rozwijając temat w podpisie filmu:
Z kanału pomogło mi go wyciągnąć sześciu panów, zatrzymałam cały ruch, na pomoc przyszły nawet psy. Niestety, nie mam zdjęcia skutera w kanale, bo najpierw wyłowiliśmy skuter, a później szukaliśmy w wodzie telefonu. Jak widać w bagażniku skuter zalany, więc będę musiała odkupić - relacjonuje, dodając:
Dosłownie 12 minut wcześniej wjechał we mnie jakiś blondyn jak w Julię Robert w "Jedz, módl się, kochaj", a ja chciałam go ominąć i wjechałam skuterem do rzeki/kanału. Na szczęście z niego zeskoczyłam i sam skuter wjechał w przepaść, a ja zostałam na ulicy.
Następnie widzimy, jak eks Kuby Karasia maszeruje na jogę, zamartwiając się:
(...) Teraz idę na piechotę, spóźnię się na zajęcia. (...) Już widzę, jak pani nauczycielka mi uwierzy w to, że Justin dziś wymiotował całą noc, a ja wpadłam skuterem do kanału i dlatego go nie ma na zajęciach, a ja dygam na piechotę, spóźniona, bo nie mam karty SIM, żeby zamówić gojka.
Jakby tego było mało, incydent z kanałem poważnie odbił się na jakości treningu Jessiki. Jak wyznała w kolejnej relacji, podczas wykonywania "sekwencji vinyasy w klimacie smoka" była "mocno rozkojarzona i miała problemy z balansem".
Mercedes zdaje się jednak dostrzegać w całej sytuacji pozytywy. Podzieliła się też z followersami pewną radą:
(...) Ale swój "Eat Pray Love" moment mam zaliczony. (...) Cały tydzień żartowałam, że mógłby ktoś we mnie wjechać tak jak w nią i poznałabym jak ona miłość życia. Nie mówcie takich rzeczy na żywo, afirmacje szybko działają! - przestrzega.
W dalszych Instastories szafiarka zagaja internautów:
Jak myślicie, spotkam jeszcze gdzieś tego pana z wypadku? - pyta, po czym dodaje: Żartowałam, żartowałam. Nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki, ja już dziękuję za dzisiejszą kąpiel w kanale.
Trzymacie kciuki za spotkanie Jemerced z tajemniczym blondynem? Przypominamy, że od kilku miesięcy celebrytka znów jest singielką. TYLKO NA PUDELKU: Jessica Mercedes i Kuba Karaś znów się ROZSTALI!