Dwa miesiące temu minął rok odkąd Jerzy Stuhr wsiadł za kółko, mając 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu i zahaczył swoim autem motocyklistę, po czym bezpardonowo usiłował uciec z miejsca zdarzenia. W pierwszej instancji zasądzono, by aktora ukarać grzywną w wysokości 200 stawek dziennych po 60 złotych. Do tego doszedł zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres trzech lat oraz nakaz wpłacenia 6 tysięcy złotych na fundusz postpenitencjarny.
W czerwcu zapadł wyrok nakazowy, na mocy którego aktor został ukarany grzywną w wysokości trzech tysięcy złotych. Gwiazdor nie poczuwał się jednak do odpowiedzialności i bez dłuższego zastanowienia odwołał się od wyroku. Z kolei prokuratura wniosła sprzeciw, argumentując, że kara jest rażąco niewspółmierna do czynu i domaga się rozpoznania sprawy na zasadach ogólnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas sierpniowej rozprawy poszkodowany w wypadku Sławomir G. zeznał, że w wyniku kolizji spowodowanej przez Stuhra, odniósł obrażenia ręki i nerwu, których skutki odczuwa do dziś. Tymczasem biegły stwierdził, że obrażenia utrzymywały się poniżej siedmiu dni, co zakwestionował pełnomocnik motocyklisty.
Zapadła decyzja sądu w sprawie kolizji z udziałem Jerzego Stuhra
11 grudnia w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Krowodrzy odbyła się kolejna rozprawa dotycząca kolizji z motocyklistą, do której doszło 17 października ubiegłego roku w Krakowie. Sąd po rozpoznaniu sprawy na zasadach ogólnych orzekł wobec Stuhra karę 4 tysięcy złotych grzywny za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, będąc w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.
Przypomnijmy, że w jednym z wywiadów sprzed kilku miesięcy Jerzy Stuhr, pytany o wydarzenia z października, stwierdził, że "czuje się niewinny, bo skończyło się na kolizji".
Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty - mówił w wywiadzie z Plejadą.
Usłyszał sprawiedliwy wyrok?