Joanna Horodyńska to od lat "szara eminencja" polskiej mody, lubiąca podkreślać, że na stylu i wysokim krawiectwie zna się zdecydowanie lepiej od przeciętnego zjadacza chleba. Nietuzinkowy styl i odważne stylizacje byłej modelki rzeczywiście zdają się przekraczać granice pojmowania "zwykłych Polaków", wielokrotnie zapewniając Joannie zaszczytny tytuł najgorzej ubranej Polki.
Ostatnio Horodyńska zasłynęła jednak nie z własnej stylizacji, lecz kontrowersyjnej opinii na temat tego, co widzi (a raczej czego unika) na polskich ulicach.
Niefortunna wypowiedź przysporzyła gwieździe dużo problemów, więc najwyraźniej postanowiła ona na jakiś czas podarować sobie udzielanie kolejnych wywiadów. Zamiast tego, Joanna dzieli się z fanami swoimi przemyśleniami na Instagramie.
Ostatnie dni Horodyńska spędziła na "tworzeniu kontentu" podczas mediolańskiego Tygodnia Mody. Tuż po jego zakończeniu stylistka zdecydowała się pojechać też na paryski Fashion Week. O dziwo, nie zdecydowała się na podróż w biznes klasie samolotu (gdzie pewnie miałaby mniejszą okazję ujrzenia na własne oczy kogoś "fatalnie ubranego"), lecz pokonała dystans między Italią a Francją... pociągiem.
Pierwszy powód, dla którego zdecydowałam się na pociąg, to to, że strasznie nie lubię latać - tłumaczy Horodyńska. Robię straszną panikę na pokładzie samolotu i wszyscy nie mogą ze mną wytrzymać.
Okazuje się jednak, że Joanna nie żyje wyłącznie modą i zdaje też sobie sprawę z zagrożenia koronawirusem, którego siedliska odkryto ostatnio właśnie we Włoszech, gdzie zmarło już 11 osób:
Stwierdziłam, że bezpieczniej i pewniej będzie jednak dojechać pociągiem do Paryża - wyjaśnia celebrytka, jednocześnie uspokajająco dodając: Z tym koronawirusem to w Polsce trochę przesadzają. Oczywiście, ludzie starają się poruszać bezpiecznie, mają na ulicach i w sklepach maski, ale jest też dużo żywności, można ją nadal kupić, można usiąść w restauracji i zjeść kolację.
Można też kupić sobie szalony kapelusz, jak ja - kontynuowała swój wywód, nawiązując do "efektownego" nakrycia głowy z kokardą marki Miu Miu za ponad 1800 złotych, w którym paradowała po peronie dworca.
Trzecim powodem, dla którego Joanna zdecydowała się na bliskie spotkanie ze zwykłymi podróżnymi, była ekologia:
Gdybym leciała samolotem, to przy mojej czteroosobowej grupie emisja dwutlenku węgla wyniosłaby jedną tonę! A pociągiem to tylko 0,04 tony!
Zobaczcie, jak Horodyńska poświęca się dla ekologii i walki z koronawirusem. Doceniacie jej postawę?