Joanna Jabłczyńska kilka lat temu opuściła Warszawę i przeprowadziła się na wieś. W rozmowie z Plejadą wyznała, że uwielbia to miejsce:
To jest mój azyl. Kiedy dojeżdżam już do siebie na wieś, biorę głębszy oddech i już czuję się, jakbym była przynajmniej po weekendzie wakacji. Zupełnie inni ludzie, zupełnie inne jedzenie, mam jajka od swoich kurek, to jest super. W mieście trudno mi było przetrwać pewne pory roku, a tam jest zawsze pięknie. Nawet jesienna plucha jest niegroźna, jak się napali w kominku w domu, to jest bajka - powiedziała aktorka w rozmowie z Plejadą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna Jabłczyńska kocha życie na wsi
Aktorka pracuje w Warszawie, jednak nie ukrywa, że stara się każdą wolną chwilę spędzać w swoim domku na wsi. Jabłczyńska cały czas chce go udoskonalać:
Podjęłam odważną decyzję, że jeszcze bardziej inwestuję w ten dom, robię sobie świetną stodołę, która będzie domkiem letnim dla moich przyjaciół i licznej rodziny, która bardzo lubi do mnie przyjeżdżać. Tam jest super i na wyciszenie, i na spotkanie z rodziną i przyjaciółmi. Mam prawdziwy dom przez wielkie "D" - wyznała z dumą aktorka.
Joanna Jabłczyńska narzeka na inflację
Celebrytka przyznała, że życie na wsi jest tańsze, ale sam dom i mieszkanie w nim w niektórych przypadkach już niekoniecznie:
Jak ktoś ma dom, to wie, że to jest jedna wielka skarbonka. W domu zawsze jest coś do zrobienia. Oczywiście, raz są te wydatki większe, raz mniejsze, ale w mieście często zrobi coś za nas spółdzielnia czy wspólnota, a w domu zawsze jest coś do naprawienia, więc pod tym względem wydatki są większe. Jeśli chodzi o całą resztę, no to jest znacznie taniej — powiedziała Jabłczyńska w rozmowie.
Joanna Jabłczyńska odniosła się także do szalejącej inflacji cen. Porównała, ile płaci za zakupy na wsi, a ile w mieście:
W supermarkecie w Warszawie ceny mnie zwalają z nóg, a jak pójdę na targ, to nie dość, że to jedzenie jest zupełnie inne, inaczej pachnie, inaczej smakuje, no to też jest dużo tańsze.
Aktorka wyznała, że stara się rozważnie wydawać pieniądze. Nie ukrywa jednak, że inflacja również daje się jej we znaki:
Nie mam zachcianek typu buty, torebki. Bardziej wolę odłożyć na podróże, czy zainwestować w dom, ale też przyznaję, że jest to frustrujące, kiedy przychodzi wypłata, wydawałoby się bardzo duża jak na moje potrzeby i kiedyś mogłam odłożyć z niej kupę kasy, a teraz ona się rozpływa i nie wiadomo na co, nawet jak człowiek stara się żyć w miarę skromnie — wyznaje aktorka.