Gdy już wydawało się, że po licznych perturbacjach miłosnych Joanna Krupa odnalazła wreszcie szczęście u boku amerykańskiego biznesmena Douglasa Nunesa, wtem na nasze głowy niczym grom z jasnego nieba spadła wiadomość o separacji pary i nadciągającym wielkimi krokami rozwodzie. Przyznać tutaj jednak trzeba, że para jak do tej pory wykazała się ogromnym wyczuciem i klasą. Żadne z byłych już wkrótce małżonków nie wypowiada się źle na temat drugiej strony, ograniczając wypowiedzi w mediach do absolutnego minimum. W końcu obojgu zależy na dobru ich 4-letniej córki, Ashy Leigh.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna Krupa o rozwodzie. Co dalej z procesem?
Niestety, jako że sami zainteresowani nie byli zbyt skorzy do informowania prasy o swoich sprawach prywatnych, wokół całego rozwodu narosło sporo niejasności. Niektórzy twierdzili, że małżeństwo już oficjalnie przestało istnieć, inni natomiast donosili, że sąd nie podjął jeszcze decyzji. Wreszcie nasza niestrudzona reporterka Simona Stolicka wzięła Krupę na spytki przy okazji finału Top Model. Okazuje się, że sytuacja jest nader skomplikowana, choć małżonkowie robią wszystko, aby przejść przez ten proces bez zbędnych konfliktów.
Próbujemy się dogadać. Próbujemy być przyjaciółmi. To ona dla nas jest najważniejsza. Nie jest łatwo. Są takie sytuacje, że nie możemy się pogodzić. Ale ona jest dla niego tak samo ważna, jak dla mnie. Robimy, co możemy.
Oficjalnie mamy separację. Mamy umowę podpisaną. Jest umowa podpisana. To tak, jakby był już koniec. Nie ma mowy o powrocie do związku. Ale rozwodu jeszcze nie ma. Ktoś z nas musi w sądzie złożyć dokumenty. Ale żyjemy już tak, jakbyśmy byli po rozwodzie.
Przypomnijmy: Joanna Krupa i Douglas Nunes świętują 4. urodziny córeczki: kolorowy tort, bajkowe przyjęcie i królestwo Myszki Miki (ZDJĘCIA)
Wygląda więc na to, że sprawa rozwodowa znalazła się w dość nieprzyjemnym zawieszeniu. Każda ze stron czeka teraz, aż to ten drugi zbierze się i złoży w sądzie odpowiednie dokumenty.
Bardzo wiele ciężkich momentów przeżyliśmy. Żyliśmy tak, jakby do rozwodu tak naprawdę doszło. A to, że nie ma go jeszcze na papierze. To teraz jest trochę takie - "kto pierwszy zdecyduje". Bo tak naprawdę wszystko już jest załatwione. Troszkę się zrobiła z tego taka dziwna sytuacja teraz.
I tak nieźle im się udało ogarnąć ten bałagan?