Joanna Krupa, jak większość gwiazd i celebrytów także ochoczo wypowiada się na temat pandemii. Zaangażowana "Dżoana" zdążyła już między innymi przestrzec przed tym, że koronawirus stanowi zagrożenie również dla młodych i zdrowych osób oraz stanąć w obronie masowo porzucanych ostatnio czworonogów.
Podczas sobotniej wideorozmowy z Dzień Dobry TVN mieszkająca w Stanach Zjednoczonych celebrytka odniosła się do obecnej sytuacji:
W Kalifornii jest smutno - tak, jak na całym świecie. Wstaję i modlę się, żeby przeczytać wiadomość, która będzie pozytywna. Myślę o innych ludziach, którzy stracą pracę, o ich rodzinach - zaczęła empatyczna modelka.
Opisała także, jak wygląda jej typowy dzień podczas kwarantanny:
Co rano idziemy z mężem na spacer, nie ma dużo ludzi, wiadomo. Każdy z daleka, trzeba uważać - relacjonowała, by następnie przeskoczyć do tematu swojej figury:
Myślałam, że troszkę schudnę, ale mąż uwielbia gotować. Może ktoś inny powiedziałby, że nie widać, że byłam w ciąży, ale ja sama wiem, jak wyglądałam przed ciążą i chcę to zrobić dla siebie…
Podczas rozmowy Krupa nie omieszkała wspomnieć o córeczce:
To jest mały aniołek. Ona jest naprawdę grzecznym dzieckiem, w nocy śpi 12 godzin, ciągle się uśmiecha, jest zawsze zadowolona. Chyba po mamie to ma - mówiła zachwycona pociechą Joasia, a następnie wróciła wspomnieniami do niedawnych chrzcin Ashy-Leigh:
Chrzciny były bardzo małe, to był bardzo poruszający moment. Tylko rodzina, 15 osób. Jesteśmy bardzo wierzący, tylko my bardziej wierzymy, że jest Bóg, jest Jezus… Ale nie chodzimy co niedzielę do kościoła. Nie jesteśmy perfekcyjnymi katolikami - wyznała.
Na koniec modelka wypowiedziała się o rozłące z bliskimi:
Każdy z nas się stresuje, bo siebie nie widzimy. Siostra nie wychodzi nigdzie z domu, mama też nie. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy i będzie okej - zakończyła optymistycznie.
Poprawiła Wam humor?