Joanna Krupa od wielu lat wiedzie podwójne życie. Choć do Stanów Zjednoczonych przeprowadziła się jako kilkuletnia dziewczynka, to wciąż regularnie odwiedza Polskę -głównie ze względu na zawodowe zobowiązania. Przez ostatnie tygodnie gwiazda stacjonowała nad Wisłą, w związku z nagraniami do kolejnej edycji uwielbianego show "Top Model".
Reporter Pudelka, Cezary Wiśniewski, miał okazję porozmawiać z 45-latką, właśnie podczas eventu promującego najnowszą odsłonę flagowego programu TVN. Zapytał Joannę m.in. o Taylor Swift, która już niebawem zagra trzy koncerty w Warszawie. Gospodyni "Top Model" zdradziła, że nie jest fanką artystki, choć z podziwem patrzy na jej karierę i gratuluje sukcesów. Następne pytanie zakrawało już o kwestie polityczne w USA. Czy gdyby Swift zachęciła Amerykanów do głosowania na Kamalę Harris, Donald Trump miałby mniejsze szansę na zostanie prezydentem USA?
W takich ważnych momentach w życiu, jak słuchasz celebrytów, zamiast słuchać faktów, to jest trochę przykre. Powinno się głosować na tę osobę, którą obserwujesz, wiesz, co robi i robiła. (...) Ja robię research, widzę fakty, widzę, co się dzieje na świecie i w Stanach i na tej podstawie podejmę decyzję na kogo głosuję. Ale że taka gwiazda to robi, to jest dla mnie troszkę żenada - odpowiedziała lekko zmieszana.
Joanna Krupa gorzko o sytuacji w USA i o zbliżających się wyborach
W dalszej części rozmowy celebrytka przyznała, że jest zaniepokojona tym, co obecnie dzieje się w Stanach Zjednoczonych i podkreśliła, że kraj potrzebuje zmian. Z wypowiedzi Joanny można wywnioskować, że nie jest zachwycona ostatnimi latami rządów demokratów z Joe Bidenem na czele.
To jest bardzo ważne, żeby zachęcać, żeby iść na wybory. Zagłosować na osobę, która może zmienić kraj, bo to, co się dzieje teraz w Ameryce, to jest masakra. Jak się nie zmieni, to Ameryka nie będzie już tym, czym była. To nie będzie ta Ameryka, do której wyjechałam, jak miałam pięć latek - stwierdziła Joanna Krupa w rozmowie z Pudelkiem.