W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o tym, jak wyglądały zarobki w publicznych mediach za czasów poprzednich rządów. Pod lupę wzięto m.in. pensje Jacka i Joanny Kurskich, które, wedle relacji mediów, mogą przyprawić o zawrót głowy. Portal Onet informował, jakoby żona niegdysiejszego prezesa TVP, która od 2016 roku przepracowała w Telewizji Polskiej 13 miesięcy, otrzymała na konto 1 milion 532 tysiące złotych. To znaczy, że średnio za miesiąc pracy mogłaby dostawać aż 117 tysięcy złotych.
Joanna Kurska wydała oświadczenie. Ujawniła, ile naprawdę zarabiała w TVP
Doniesienia o tym, jak wielkie pieniądze mogły wpływać na konta prominentnych twarzy "dobrej zmiany", wywołały powszechne oburzenie. Onet wskazywał, że łącznie małżeństwo Kurskich w latach 2016-2023 zarobiło w Telewizji Polskiej ponad 6 milionów złotych - czyli tyle, ile "zwykły Kowalski" prawdopodobnie nie dostanie przez całe życie. Teraz nadeszła kolej na to, aby do dyskusji włączyła się sama Kurska, która właśnie wydała oświadczenie.
Na instagramowym profilu Joanny Kurskiej pojawiła się seria Instastories, na których odniosła się do ustaleń mediów. Rewelacje, jakoby zarabiała 117 tysięcy złotych miesięcznie w TVP, nazywa "kłamstwami". Ujawniła też, ile zarabiała jako dyrektor programowa w publicznej stacji, wywołując przy okazji do tablicy konkretną osobę.
W związku z uporczywie powielanymi w przestrzeni publicznej kłamstwami, jakoby "żona Jacka Kurskiego zarabiała 117 tysięcy złotych miesięcznie", w tym przez polityka, który od 5 lat nie potrafi wytłumaczyć się z podejrzanych dziesiątek milionów złotych, tyle, że na koncie własnej żony - stanowczo im zaprzeczam - zaczęła. Ani jako dyrektor programowa TVP, ani jako producent PnŚ nie miałam takiej pensji. Moje wynagrodzenie było zawsze zgodne z widełkami siatki wynagrodzeń pracowników TVP. Nie zarabiałam nigdy więcej niż moi poprzednicy. Jako dyrektor programowa zarabiałam 23 tysiące złotych brutto miesięcznie, tyle ile zarabiał mój poprzednik Sławomir Zieliński. Swoją drogą ciekawe, ile teraz zarabia ponownie na tym samym stanowisku. Sławku, może odpowiesz, jaki masz kontrakt?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Warto jednak nadmienić, że żona Jacka Kurskiego nie odniosła się do całościowej kwoty, która według Onetu miała wpłynąć na jej konto, a jedynie do średniej, która nie musi przecież oznaczać regularnych zarobków w tej samej wysokości miesiąc w miesiąc. Średnią miesięczną mogą podnosić wypłacane dodatkowo nagrody czy bonusy, o których także w oświadczeniu nie wspomniano.
Kurska twierdzi również, że zajmowała się w TVP także marketingiem i nie otrzymywała za to dodatkowych pieniędzy. Wspomniała jeszcze, jak wyglądało jej wynagrodzenie w ramach "Pytania na śniadanie".
Co więcej, wraz z funkcją dyrektora programowego pełniłam obowiązki dyrektora marketingu TVP, za co nie pobrałam żadnego dodatkowego wynagrodzenia. Czyli byłam podwójnym dyrektorem na jednej pensji - broni się. Jako producent PnŚ również zarabiałam tyle, ile zarabiają producenci wg regulaminu wynagrodzeń, tj. 12 tysięcy brutto tzw. podstawy, plus 36 tysięcy brutto honorarium za produkcję 30 wydań PnŚ w miesiącu. Czyli na rękę około 800 złotych dziennie za najchętniej oglądany śniadaniowy program live. To są oczywiście bardzo wysokie zarobki, ale adekwatne do sukcesu rynkowego i ponoszonej odpowiedzialności. Najwyraźniej chodzi o to, że nikt z prawicy nie może pracować i zarabiać oraz odnosić sukcesów.
Cały wpis Kurska podsumowała żądaniem sprostowania i zagroziła, że w przeciwnym razie jest gotowa wkroczyć na drogę sądową.