Joanna Moro skradła serca polskiej publiczności, wcielając się przed laty w rolę Anny German. Niestety możliwości wokalne aktorki trudno przyrównać do tych, którymi mogła pochwalić się legendarna artystka, o czym raz za razem przekonywaliśmy się w trakcie prób zabłyśnięcia przez Joannę na scenie TVP. Na szczególne uznanie zasługują tutaj jej własne interpretacje Człowieczego Losu z Opola oraz La Plage de Saint Tropez z Sopotu z zeszłego roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z Michałem Dziedzicem przeprowadzonej na planie nowego sezonu Fort Boyard Moro zapewniła, że wciąż pracuje nad swoim warsztatem i mimo kilku drobnych potknięć nie zamierza na zawsze żegnać się z mikrofonem. Aktorka ma nadzieję, że polska widownia, zamiast obśmiewać czyjeś niedociągnięcia, zacznie wkrótce dopingować gwiazdy w próbach samodoskonalenia.
Przypomnijmy: Moro masakruje Annę German!
Cały czas się rozwijam. Fajnie mi idzie. Biorę lekcję u Sashy Strunin. Nagrywamy sobie piosenki. Najważniejsze jest, żeby się nie załamywać, jeżeli coś poszło nie tak, bo często media nie chcą widzieć świata na różowo. (…) Ludzie dzisiaj wiedzą, że wszystko jest wyolbrzymione trochę. Podkręcone. Zwracana jest uwaga na potknięcie, żeby zrobić jakieś "wow". Myślę, że Polska wyjdzie z tego i będzie bardziej dopingować. Dawać szansę, nie dołować. (…) Moim wyzwaniem w życiu jest, żeby się rozwijać.
Również przy okazji promocji show Fort Boyard Moro udzieliła wywiadu Super Expressowi. Reporter dziennika wprost zapytał Joannę, czy skoro do tej pory nie zorbiła kariery muzycznej, to może powinna sobie darować kolejne próby. Moro stanowczo nie zgodziła się z taką tezą, powołując się w tym wszystkim na Korę.
Myślę, że dużej rzeszy ludzi przekazuję, tak jak na przykład Kora, którą podziwiam i kocham, i ona przekazuje emocje, przekazuje swój stan, ona przekazuje prawdę. Ja jestem artystką! Więc ja przekazuję prawdę.
Myślicie, że Polacy są gotowi na kolejną dawkę "prawdy" wyśpiewanej przez Joannę?