Rozstanie Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego bez wątpienia odbiło się w mediach szerokim echem. Niedługo po narodzinach synka pary wyszło bowiem na jaw, że aktor porzucił ciężarną ukochaną dla innej kobiety. I tak w ostatnich miesiącach Antek układał sobie życie u boku nowej wybranki. Joasia skupiała się zaś na wychowaniu małego Vincenta. Choć na papierze para wciąż pozostaje małżeństwem, wszystko wskazuje na to, że już wkrótce ich związek zakończy się również w świetle prawa. Kilka tygodni temu "Super Express" poinformował bowiem, że do sądu wpłynął już ich pozew rozwodowy.
Tabloid początkowo donosił, że Joanna Opozda i Antek Królikowskitarget="_blank"> planują rozwieść się w pokojowej atmosferze, bez orzekania o winie. Niedługo później serwis WP Kobieta ustalił jednak, że aktorka chce ponoć walczyć o obarczenie Antka winą za rozstanie. Opozda ma także ubiegać się o prawne uregulowanie kwestii alimentów na małego Vincenta. Według informatora serwisu obecnie Królikowski niespecjalnie wywiązuje się bowiem z ojcowskich obowiązków...
Niestety, wiele wskazuje na to, że Opozda i Królikowski będą musieli trochę poczekać na formalne zakończenie małżeństwa. Jak donosi "Fakt", byli partnerzy wciąż oczekują na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. Mało tego, istnieje spore prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie raczej nie spotkają się w sądzie.
Zobacz również: Rozwód Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego. Na jaw wychodzą nowe informacje w sprawie SĄDOWEJ BATALII!
Okazuje się, że procedury związane z rozwodem Opozdy i Królikowskiego mogą znacznie się przedłużyć, a wszystko to przez kolejki w stołecznych sądach. Jak podaje "Fakt", w ubiegłym roku 4290 par złożyło w Warszawie pozwy rozwodowe. Czas oczekiwania na rozprawę wynosi natomiast od sześciu miesięcy do nawet roku. Według spekulacji tabloidu Joanna i Antek prawdopodobnie spotkają się więc w sądzie najwcześniej jesienią.
Wspomniane prognozy i tak wydają się być dość optymistyczne. Informując o wpłynięciu pozwu rozwodowego Opozdy i Królikowskiego, "Super Express" donosił na przykład, że cała procedura "może przeciągnąć się w czasie nawet o rok".