Ostatnie tygodnie nie były łaskawe dla Joanny Przetakiewicz. Projektantka i życiowa partnerka Rinke Rooyensa została wywołana do tablicy w ramach afery metkowej, kiedy okazało się, że wbrew publicznym deklaracjom część jej odzieżowej kolekcji produkowana jest nie w Polsce a w Bangladeszu. Równie sporym zainteresowaniem cieszyły się odkrycia blogera Michała Kędziory, który przedstawił dowody na to, że marka La Mania Home, zamiast projektować własne dekoracje wnętrz, woli skupywać je na chińskich platformach sprzedażowych.
Przypomnijmy: La Mania Home "pod osłoną nocy" zmieniła się w concept store: "Do wczoraj TWORZYLI produkty, a od wczoraj SZUKAJĄ produktów"
Mogłoby się wydawać, że po tak solidnych wpadkach wizerunkowych Joanna wykaże się nieco większą czujnością. Otóż nic bardziej mylnego. Projektantka po raz kolejny naraziła się internautom w zeszłą niedzielę. Tym razem poszło o to, w jaki sposób wabiący się Mania piesek Joanny był transportowany z lokalu wyborczego z powrotem do domu. Przetakiewicz nie mogła bowiem powstrzymać się przed pochwaleniem się w sieci nagraniem, na którym czworonóg spoczywa na stopach kierującego porsche z lat 60. Rinke.
Pani Joanno, warto wydać 5 złotych, wozić psa przypiętego. Jazda przy pedale gazu czy hamulcu jest co najmniej nieodpowiedzialna - czytamy pod jednym z najnowszych zdjęć projektantki na Instagramie.
Co ciekawe i tym razem Joanna Przetakiewicz postanowiła nie iść w zaparte, tylko przyznała się do błędu i podziękowała za zwrócenie jej uwagi.
Wszystko mamy i tak wozimy. To był moment. Ogólnie bardzo mądra i słuszna uwaga. Dziękuję - odpisała.
Na opublikowanym nagraniu można zauważyć, że samochód poruszał się bardzo wolno. Nie ma też pewności, że kierujący autem Rinke zdążył w tym czasie włączyć się do ruchu drogowego.
Nie ulega jednak wątpliwości, że promowanie w sieci tak swobodnych postaw w zakresie przewożenia zwierząt jest skrajnie nieodpowiedzialne. Płynące z tego zagrożenia w rozmowie z Pudelkiem wytłumaczył Mariusz Zmysłowski, redaktor naczelny Autokult.pl.
Zwierzęta w samochodzie należy przewozić odpowiednio zabezpieczone - albo w przeznaczonych do tego transporterach, albo w specjalnych uprzężach mocowanych do pasów bezpieczeństwa. Zwierzak, który kręci się między nogami kierowcy, może przeszkodzić w naciśnięciu hamulca w krytycznej dla bezpieczeństwa sytuacji lub przypadkiem sam nacisnąć na gaz. To niebezpieczne i dla innych uczestników ruchu, i dla samego zwierzaka, który może ucierpieć, gdy właściciel w panice będzie próbował zrobić wszystko, żeby zatrzymać samochód - komentuje redaktor naczelny Autokult.pl.
Wierzycie, że następnym razem Przetakiewicz wykaże się nieco większą wyobraźnią?