Wszystkich Świętych to czas zadumy, refleksji nad życiem i śmiercią oraz wspominania bliskich, którzy już odeszli. Joanna Racewicz wspomina męża, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Paweł Janeczek był funkcjonariuszem BOR-u, którego pośmiertnie mianowano na stopień kapitana i odznaczono Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W chwili śmierci miał zaledwie 37 lat. Osierocił dwuletniego wówczas syna, Igora.
Przypomnijmy: Racewicz wspomina zmarłego męża: "Nie lubił ścianek i paparazzi. Dla syna zawsze był, jest i będzie legendą"
Joanna często mówi o mężu w wywiadach i w mediach społecznościowych. Teraz także to zrobiła, jednak pewnym zaskoczeniem jest fakt, że nie poszła na cmentarz, lecz... poleciała na Zanzibar. W obszernym wpisie na Instagramie wyjaśnia dlaczego.
Pamięć jest ulotna. To prawda. Zresztą - przewrotnie - radzi sobie bez korzeni, dat, z pominięciem rytuałów. Nie zależy od miejsc, tylko od ludzi. Dlatego od lat w 1 listopada nie chodzę na groby. Rozumiem i szanuję taką potrzebę, schylam głowę przed tradycją i jednocześnie - nie jest mi niezbędna, żeby pamiętać - tłumaczy prezenterka.
Racewicz zamieściła w poście zdjęcie grobu kapitana Pawła Janeczka zrobione 29 października. Płyta jest szczelnie przykryta "urzędowymi" wieńcami. Joanna nie kryje zdenerwowania.
Spróbujcie znaleźć choć skrawek miejsca, żeby Syn mógł położyć Tacie gałązkę jarzębiny. Najpierw była złość. Potem irytacja. Żal. Poczucie zawłaszczania. Aż wreszcie - spokój. Już nie pytam, czy delegacje przygniatające kamień wiązankami wiedzą kogo ukwiecają? Czy mają świadomość, kim był ten człowiek? Co lubił? O czym marzył? Jaki miał głos, oczy? Co czytał? Co go wkurzało? Nie pytam, bo to bez sensu.
Pamięć zbudowana z "trzeba, należy, wypada, niech ktoś się zajmie wiązankami dla Smoleńska"- z definicji jest fasadowa. Nie proszę już o zostawienie wolnego miejsca. To także bezcelowe. Doceniam wszystkie przejawy pamięci. I właśnie dlatego poczekam, aż naturalny los "urzędowych" kwiatów zrobi miejsce na jarzębinę. I różę. To wszystko, czego trzeba - pisze wdowa.
Dziennikarka pokazała, jak obchodzi Wszystkich Świętych na Zanzibarze. Widać świecę palącą się na tle rajskiej plaży w otoczeniu kwiatów "zebranych w afrykańskim ogrodzie".
Racewicz zwraca przy okazji uwagę na dramat uchodźców.
Dla tych, których z nami nie ma, za którymi tęsknimy. Dla tych, którzy szukając ratunku w Polsce, znaleźli śmierć. Dla ofiar okrutnych przepisów. Choć tu pamięć nie wystarczy. Tu potrzebny jest krzyk. I gniew. Każdy dzień jest na to dobry. Zwłaszcza 1 listopada - pisze.
Myślicie, że jej słowa dotrą do tych, do których powinny?
Która celebrytka dla rozgłosu i pieniędzy chciała sfingować własny ślub? Posłuchajcie w najnowszym Pudelek Podcast!