Joanna Racewicz pozostaje aktywna w swoich mediach społecznościowych, gdzie udało jej się zgromadzić dość imponujące grono odbiorców. Na Instagramie śledzi ją już ponad 113 tysięcy internautów, choć nie wszystkich można uznać za fanów. Dziennikarka co jakiś czas musi mierzyć się z hejtem, którego nie ma zamiaru ignorować. Jakiś czas temu zaprosiła swoją hejterkę na kawę, po tym, jak kobieta zasugerowała, że Racewicz skorzystała z dobrodziejstw medycyny estetycznej i "zrobiła sobie krzywdę". Kobieta przekonywała, że gdyby miała taką możliwość - powtórzyłaby swoje kąśliwe uwagi pod adresem Joanny na żywo, wypowiadając je prosto w twarz.
Jak można się domyślać, do wspólnego spotkania nie doszło, bo internautka przyznała, że... nie ma ochoty na pogawędki z Racewicz. Mimo że prezenterka od dawna głośno walczy z hejtem, to na jej profilu wciąż pojawiają się... niepochlebne głosy. Tak też stało się i tym razem, gdy jeden z panów pokusił się o niewybredny komentarz na profilu Joanny.
Estetyka taniej barbie albo blondyny z pornola (te usta itd.). Niby o gustach się nie dyskutuje, ale... serio? - dopytywał mężczyzna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna Racewicz oddała hejtera w ręce prawnika
Wpis ten nie pozostał niezauważony, bo Racewicz poinformowała, że sprawę oddaje swojemu prawnikowi.
Szanowny..., ostrzegałam przed hejtem i chamskimi komentarzami. Tym razem oddaję sprawę mojemu prawnikowi. I nie skomentuję tego, co pan napisał. Zamiast tego pokażę wszystkim pana zdjęcie. Następnego ostrzeżenia nie będzie - odpowiedziała Racewicz, publikując przy okazji wizerunek mężczyzny.
Dalej prezenterka w obszernym wpisie postanowiła odnieść się do całej sprawy, wspominając również o książce, którą napisała o dziewczynach w przemocowych związkach. Racewicz, nawiązując do hejterskich wiadomości, przyznała, że "przemoc zaczyna się od słowa".
Od inwektywy. Od hejtu. To pierwsze ziarno agresji. Jeśli będziemy próbować je zakopać - wykiełkuje. Jeśli zlekceważyć - podniesie wysoko głowę.To dlatego publikuję komentarz i twarz hejtera. Uprzedzałam. Najwyraźniej nie przeczytał. Trudno. Teraz sprawa jest u prawnika. Jeśli człowiek, który mnie nie zna, nigdy nie widział, pisze coś takiego - jak mówi do bliskich sobie kobiet? - pisała na Instagramie.
Joanna Racewicz idzie na wojnę z hejterami
Prezenterka przyznała, że od lat sama wychowuje syna i chce, by miał on świadomość, że jego mama "nie pozwoli na przekraczanie granic". Poinformowała również, że zakłada fundację i zapowiedziała, że idzie na wojnę z hejterami!
WERSAL SIĘ SKOŃCZYŁ. I jeśli jutro gazety napiszą: "Racewicz idzie na wojnę z hejterami" - to będzie czysta PRAWDA. Chciałam założyć sukienkę w kwiaty na wiosnę.I założę. Ale jeszcze nie teraz. Dziękuję za dobrą energię - zakończyła.
Jesteście pod wrażeniem?