Świat amerykańskiej polityki obfituje w zaskakujące zwroty akcji. Zaledwie tydzień temu wszystkie zagraniczne media relacjonowały wiec wyborczy w Pensylwanii, podczas którego Donald Trump został postrzelony w ucho. Jego patriotyczna postawa i przekucie tego wstrząsającego zdarzenia w sukces zapewniły mu wielki skok poparcia, który znacząco przybliżył go do wygranej w 60. wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Wszystko wskazywało na to, że jego głównym przeciwnikiem będzie dotychczas sprawujący ten urząd Joe Biden. Pomimo masowego poparcia ze strony wielu wpływowych osób z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej wątpliwości na temat dalszej kariery 81-latka. Przedstawiciel Demokratów w ostatnim czasie sprawiał wrażenie pogubionego, co boleśnie obnażyła czerwcowa debata z jego udziałem.
Joe Biden zrezygnował z kandydowania na urząd prezydenta
Urzędujący prezydent ostatecznie uległ namowom doradców i coraz liczniejszym głosom niezadowolenia ze strony rodaków. Dziś wieczorem ogłosił decyzję o rezygnacji z udziału w wyborach prezydenckich. Przekazał ją za pośrednictwem serwisu X.
Pełnienie funkcji waszego prezydenta było dla mnie największym zaszczytem w życiu. I chociaż moim zamiarem było ubieganie się o reelekcję, uważam, że w najlepszym interesie mojej partii i kraju leży, abym ustąpił i skupił się wyłącznie na wypełnianiu moich obowiązków jako prezydenta przez pozostały okres mojej kadencji - oświadczył Joe Biden.
Komunikat polityka spotkał się z natychmiastową reakcją jego żony. Jill Biden udostępniła wpis męża na swoim profilu, dodając do niego dwa serduszka.
ZOBACZ TEŻ: Michael Douglas nie widzi dalej Joe Bidena na fotelu prezydenckim. "Trudno jest mi go sobie wyobrazić..."