Od kilku dobrych lat media są świadkami publicznej batalii między Johnnym Deppem a Amber Heard. Aktorka oskarżyła eksmęża o regularne stosowanie przez niego przemocy domowej. W rezultacie jeden z najpopularniejszych gwiazdorów Hollywood stracił szansę na lukratywne kontrakty i współprace, a "wisienką na torcie" był przegrany proces z tabloidem "The Sun". Depp pozwał magazyn o nieuzasadnione nazwanie go "żonobijcą", ale przegrał sprawę w sądzie.
Mimo porażki aktor nie poddał się w próbach ratowania swojego wizerunku i wytoczył przeciwko byłej partnerce proces, żądając od niej odszkodowania w wysokości 50 milionów dolarów. Depp oskarżył Heard o zniesławienie, którego ta miała się dopuścić w napisanym przez siebie artykule opublikowanym w "The Washington Post", gdzie opisała swoje doświadczenia z przemocą domową. Aktorka nie wymieniła byłego męża z imienia, ale nietrudno było się domyślić, że mowa właśnie o nim.
11 kwietnia ruszył proces, który ma trwać sześć tygodni. Dodatkowo jest transmitowany na antenie stacji Court TV. Swoje zeznania przedstawią m.in. Paul Bettany, który w przeszłości SMS-ował z Deppem na temat Amber, a także Elon Musk, były partner aktorki.
Rozprawę otworzyły mowy początkowe obrońców obydwu stron. Ben Chew, opowiadający się po stronie Deppa, podkreślił, że oskarżenia Heard zniszczyły karierę aktora i pozbawiły go możliwości dalszego rozwoju artystycznego:
Podczas procesu zauważycie, że zarzuty pani Heard były spowodowane pozwem rozwodowym wystosowanym przez pana Deppa. Przez ponad trzydzieści lat pan Depp budował reputację jako jednego z najbardziej utalentowanych aktorów w Hollywood, artysty, którego nazwisko równało się sukcesowi. Dzisiaj kojarzone jest z kłamstwem - mówił.
Zdaniem Chew, oraz również broniącej aktora Camille Vasquez, aktorka zarzuciła przemoc eksmężowi jedynie po to, aby zyskać w mediach większy rozgłos. Wspomniany został fakt, że tekst o przemocy ukazał się w "The Washington Post" dzień przed premierą filmu "Aquaman", z Heard w obsadzie. Była partnerka Deppa została nazwana "kompulsywną kłamczuchą" oraz "manipulatorką".
Mowę w imieniu Heard wygłosili Elaine Bredehoft i Ben Rottenborn, przyznając, że kariera gwiazdy "Piratów z Karaibów" faktycznie upadła. Ich zdaniem była to jedynie jego zasługa, nie, jak twierdził Chew, sprawka jego eksżony:
Nie ma co się łudzić, reputacja Johnny'ego Deppa legła w gruzach. Jego kariera to powolny upadek. Ale wszystko to przez problemy, które sam stworzył. To nie jest wina Amber. To wina decyzji, jakie podjął - słyszeli obecni w sali świadkowie.
Bredehoft przekonywała o samolubnych i destrukcyjnych pobudkach, jakimi kierował się Depp w celu zniszczenia wizerunku jej klientki. Obrończyni przekonywała o wielu dowodach w postaci nagrań, wiadomości i zdjęć o niestosownych charakterze, które definitywnie skompromitują aktora.
W swojej mowie zawarła również wstrząsające wspomnienie o domniemanym akcie przemocy seksualnej, której gwiazdor miał dopuścić się podczas wspólnej wycieczki do Australii:
Wziął 8-10 tabletek ekstazy. Następne trzy dni były pełne przemocy. Rzucał w nią butelkami, wyzywał, w którymś momencie rzucił się na nią, przeciągnął po rozbitych butelkach, uderzył, a potem penetrował przy pomocy butelki - opowiadała makabryczną historię Bredehoft.