Johnny Depp i Amber Heard pobrali się w 2015 roku, ale zaledwie rok później już się rozwiedli. Z biegiem czasu okazało się, że krótkie małżeństwo pogrążyło gwiazdora Hollywood najprawdopodobniej do końca jego życia. Już po rozstaniu modelka zaczęła ujawniać, jak naprawdę wyglądał ich związek i jak zachowywał się Depp. Opinia publiczna dowiedziała się więc wszystkiego: aktor to kokainista, alkoholik i przemocowiec, który szantażował i bił Heard. Przez te wszystkie lata od ich rozstania naprawdę trudno teraz wyliczyć wszystkie oskarżenia i szokujące szczegóły, jakimi podzieliła się z mediami Amber. Johnny nie pozostał oczywiście dłużny.
Już w momencie rozwodu stało się jasne, że formalny koniec małżeństwa nie oznacza dla Deppa i Heard końca sądowych przepychanek. Od 2018 roku w sądzie toczył się bowiem proces Johnny'ego przeciwko byłej żonie oraz gazecie The Sun. Zaczęło się od artykułu, w którym zastanawiano się, "jak J.K. Rowling może współpracować z Deppem, "damskim bokserem", przy kolejnym filmie "Fantastyczne zwierzęta"". Aktor wniósł sprawę do sądu, stwierdzając, że podobne oskarżenia kosztują go utratę kolejnych milionów i naruszają jego wizerunek.
Wymiar sprawiedliwości musiał więc orzec, czy Depp faktycznie jest "damskim bokserem", ale w świetle dowodów przedstawionych przez Heard, nie było to nic trudnego. Amber udowodniła bowiem, przedstawiając "dowody graficzne", że gwiazdor uderzył ją minimum (!) 14 razy przy różnych okazjach. W sądzie padły konkretne daty i opisy sytuacji, w których doszło do przemocy. To tylko wierzchołek góry lodowej: Heard ujawniła także, że Depp wydawał na czerwone wino blisko 23 tysiące funtów (!) miesięcznie, czyli... 120 tysięcy złotych. Tym samym Depp przegrał sprawę toczącą się od dwóch lat.
Media już spekulują, że przegrana w sądzie oznacza dla gwiazdora koniec kariery. Według nich doszło do "kompromitacji stulecia".