Po sześciu żmudnych tygodniach, dziesiątkach godzin spędzonych na sali sądowej i licznych memach udało nam się dotrwać do końca procesu o zniesławienie, który Johnny Depp wytoczył swojej byłej małżonce Amber Heard.
W telegraficznym skrócie: Depp zażądał 50 milionów zadośćuczynienia za to, że Amber oskarżała go publicznie o stosowanie wobec niej przemocy domowej. Prawnicy Deppa nazwali stawiane przez Heard zarzuty oszustwem, co wyjątkowo nie spodobało się aktorce. W odwecie Heard pozwała Deppa na 100 milionów dolarów. Przez sześć tygodni byli małżonkowie obrzucali się błotem na sali sądowej, a dziś obie strony zaprezentowały mowy końcowe.
W piątek największą furorę znów zrobiła prawniczka Deppa Camille Vasquez, czego można się było oczywiście spodziewać. Prawniczka odwołała się do ławy przysięgłych, apelując, aby ci przywrócili dobre imię niewinnemu mężczyźnie.
Prosimy was, abyście oddali panu Deppowi jego życie, mówiąc całemu światu, że pan Depp nie jest sprawcą przemocy, jak twierdzi pani Heard. Prosimy was, abyście pociągnęli panią Heard do odpowiedzialności za szerzone przez nią kłamstwa. (...) Na szali tego procesu leży reputacja dobrego człowieka. Nawet więcej. Na szali jest ludzkie życie.
Jest na tej sali sprawca przemocy i nie jest to pan Depp - kontynuowała Vasquez. - Pani Heard nigdy nie spodziewała się, że Depp powie światu, że to on był prawdziwą ofiarą całej tej sytuacji.
Na dokładkę Camille Vasquez odtworzyła wiele nagrań audio, włącznie z tym, na którym Heard mówi, że do Deppa, że jedynie go "bije", a nie "tłucze". Prawniczka odnotowała, że nie istnieje żadna dokumentacja medyczna, która potwierdziłaby, że Heard faktycznie była ofiarą przemocy. Przypomniała przy tym, że Heard pewnego razu sprezentowała Deppowi nóż, co nie miałoby najmniejszego sensu, jeśli aktor faktycznie wykazywałby zachowania przemocowe.
Jak bumerang wrócił również wątek słynnego już odciętego palca. Według zeznań Deppa Heard rzuciła w niego butelką wódki i odcięła mu palec. Heard twierdziła natomiast, że naćpany Depp sam odciął sobie palec, po czym przetargał ją przez rozbite szkło, a następnie zgwałcił butelką wysokoprocentowego alkoholu. Vasquez przypomniała, że Heard nie szukała po tym domniemanym incydencie pomocy medycznej. Stwierdziła, że to aktorka była prawdziwym "potworem" w tym domu.
W mediach już mówi się, że znacznie mniej przekonująco wypadli obrońcy Amber Heard. Ben Rottenborn, jeden z prawników aktorki, rozpoczął swoje przemówienie od stwierdzenia, że osądzenie Amber wysłałoby "niewłaściwy przekaz" do wszystkich ofiar przemocy domowej.
Jeśli nie zrobiłaś zdjęć, to się nie wydarzyło. Jeśli zrobiłaś zdjęcia, są sfabrykowane. Jeśli nie powiedziałaś przyjaciołom, kłamiesz. Jeśli powiedziałaś przyjaciołom, są częścią twojej konspiracji - podał przykładowo Rottenborn.
Prawnik odwołał się też do pierwszej poprawki amerykańskiej konstytucji. Stwierdził, że nie można orzec na rzecz Deppa, jednocześnie nie naruszając dokumentów normatywnych. W tym rozumieniu artykuł, w którym Heard niebezpośrednio oskarżyła Deppa o przemoc domową, miałby być przejawem "wolności słowa". Mało tego, prawnik uznał za nieistotny fakt, że Heard mogła też znęcać się nad Johnnym. Jego zdaniem wystarczy bowiem udowodnić, że Depp uczestniczył w przemocy domowej, aby uznać Heard za niewinną zarzucanych jej czynów.
Jeżeli uważacie, że oni byli agresywni w stosunku do siebie nawzajem... Wówczas Amber wygrywa. (...) Amber mogłaby odrąbać mu palec siekierą, ale to i tak nie miałoby nic wspólnego z tym, czy pan Depp się nad nią znęcał.
Prawnik przytoczył później treść SMS-ów, które Depp wymieniał ze swoim przyjacielem Paulem Bettanym (możecie go kojarzyć m.in. z roli Visiona z Avengersów). W wiadomościach Depp sugerował, żeby utopić, a następnie spalić Amber. Nazywał także byłą żonę "pie*doloną szma*ą".
Jakiego wyroku się spodziewacie?